avatar Blog gryzmoli RamzyY z metropolii Łapy. Przejechałem z BS 82898.00 km z czego 9227.83 off-road.
Zazwyczaj jeżdżę Vśr 1km/2'

-->ŻYCIE BEZ ROWERU POWODUJE RAKA I CHOROBY SERCA<--
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
w 2010r licznikowo wyszło 2018km LEVELem A2

<<- RowerowI ->>


Odwiedzone gminy

free counters



ArchiwuM X

suche dane:
635.50 km 0.00 off-road
22:59 h 27.65 AVG:
V-max:82.30 km/h
temp:26.4
przewyższenia:3133 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk:13375 kcal
dosiadałem: Gazella

a zaczęło się pod prysznicem ;]

Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 01.05.2014 | Komentarze 18

W łazience przychodzi sporo ciekawych pomysłów, rozwiązań... może dlatego, że człowiek nigdzie się nie spieszy tylko siedzi za potrzebą ;) czy też stoi pod prysznicem. Trasę obrałem we wtorek i zaraz się położyłem bo kilka km przed sobą jednak mam. Pogodynki majówki nie zapowiadają całkowicie słonecznej, więc trzeba korzystać puki ładna pogoda, a że mogę deczko odpocząć od nauki i miałem Wam udowodnić, że bez snu też się da (poporzednia 4setka z przyśnięciem i 70 komentarzami) to przy okazji zrobię życiówkę, bo niedługo rozstaję się z rowerowaniem na 2mieś(zarabianie na crossa), forma spadnie do zera i 200 może nie być już tak łatwe. Poza tym zaraz egzaminy z poszczególnych przedmiotów, egzamin po dyplom ratownika także ważniejsze to niż rowerowanie, choć na uczelnię dalej będę jeździł to weekendami książki, a nie setki ;/
Z Łap miałem wciąz z wiatrem aż po Ciołkowskiego. Na anestezjologii miało być tylko dokończenie wykładu o wstrząsach i było, tylko potem: wszystko rozumiecie? -tak. no to napiszemy sprawdzian. Jak walnął pyt to nie wąsko..napisałem przed czasem i wyszedłem mówiąc do doktorka -majówkę czas zacząć ;]
Najpierw do Decathlona po zamówione sportowe sandały Queshua'y na JPII ale przegapiłem sklep i poleciałem deko za daleko, potem zawiozłem je koleżce z Łap żeby nie wozić ich przez pół polski i wyleciałem na Juchnowiec. btw po Białym z takim obciążeniem(10kg lekko było) szybko jechać nie szło Ścieżka-chodnik-droga i tak w każdej możliwej kombinacji ;/ na Octowej plac jakby autobusowy i znów tłucze..


Na trasie Juchnowiec-Bielsk wiatr raz w plecy, raz boczny, ogólnie wszelkie kombinacje od zachodniego po północny, słońce daje na maxa a ręce i tak mm popalone po wtorku ;/ btw na trasę spakowałem legitkę bo nie wiedziałem czy podołam i w razie czego można w PKP za 50% ceny wsiąść. Po trasie taki ruch że mogę porównać go w wylotówką na Augustów -wszyscy kotłują na majówkę...


most nad Narwią


zakaz zakazem, ale nie będę tłukł się załadowanym rowerem po Bielskich DDRach bo znam ich równość .. Spiderem to co innego ;)


Od Bielska wiatr daje w plecy i jedzie się całkiem przyjemnie, słońce parzy, okulary chronią od słońca i owadów co chwila o nie walących, na uszach słuchawki i 10Gb muzy na SGS 3 -jest git ;)


zdjęcia słabo ujmują wiatr


w Siemiatyczach dokupiłem 'żarcia i pójła' bo jutro s/h-markety pozamykane, więc do biedronki jak najbardziej trzeba zajechać ;)
Wchodząc do klimatyzowanego sklepu poczułem płonące przedramiona(jechałem w bezrękawniku). 
Za Siemiatyczami, gdzieś na polu, czuję jak przez tył roweru na jego przód 'idzie fala', przechyla mnie i zjeżdżam bliżej środka jezdni. Od Siemiatycz wieje z 16-17tej, więc w plecy co podgania AVG bo prędkość poniżej 30stu nie schodzi. Jadąc załadowanym bikiem podjazdy pokonuję się dożo wolniej -wiadomo, na zjazdach kręcić nie trzeba, bo rower sam maxa osiąga, a utrzymywanie nabranej wcześniej prędkości jest dużo łatwiejsze. Za Sarnakami pojawiają się pojedyncze chmurki co jest mi dosłownie 'na rękę'/ręce ;) Za Łosicami łapię się mleczarni i jakiś czas siedzę jej na dupie. Droga jest monotonna, robiona już któryś raz z rzędu. W Turowie ok godz 18 temp spada na 20,8*C, ruch cały czas jest spory. Wszędzie roi się od much i dobrze, że to nie piątek, bo jedną chyba 'połkłem', dla świętego spokoju też popiłem ;) coby HCl się z nią rozprawił.
Sporo samochodów wiezie albo motorówkę, albo łódkę czy też po 2-3 rowery. Nie widziałem ani jednego samochodu z 4rema, tak jak miałem na astrze -rodziny 2+1 czy nieumiejętność wykorzystania miejsca na dachu?




sytuacja za 30s: TIR na poboczu, TIR na swoim pasie, babeczka merolem na 3go, berlingo za mną, na 'miom' pasie i ja na poboczu -niewąsko ;/ a wszystko to na obwodnicy Radzynia. Na Podlasiu mlecze jeszcze kwitną, a tu już latają ;)





zbliżając się do Kocka...
Jak na razie 1 przerwa na sikanie, 1 zakupowa w biedronce. Z dolegliwości to krzyż(nadciągnięty 10.11.13 przy ścince drzewa) i lekko tyłek. Co jakiś czas podnoszę go z siodełka, rozciągam plecy, szyję i nogi wypinając z spdów. 
Od wyjazdu przeleciałem przez najnowszy album Chady, 660tkę Armina +2inne, a teraz gra ABT i deko zamula -dobra nuta przy kłopotach z zaśnięciem, bit przyjemny dla psychy oraz uszu nie męczy. W tel 1/3 baterii więc dobrze się składa, że odwiedzam dziadków. Jakieś 10km przed Kockiem wiatr nie dmucha -patrząc na dym z komina to załamuje się on, aczkolwiek po plecach nie czuć nic -grunt, że nie przeszkadza.


Tu zakładam bluzę bo słońce już się chowa, wiatr znów pomaga. Przed Przytocznem zapach sadów, a temp spada do 15,6*C. 7km od Sobieszyna palę tylną lampkę. Przód oszczędzam, bo po zrobieniu zwarcia nie mam już eneloopówAA tylko stare duracele -jestem więc nocno-ograniczony. Zjeżdżając z górki za Przytocznem, bez pedałowania, wpada 50,7/h ;]
Po zjeździe jakiś tłuk parzy merolem biorąc mnie na 3go, macham mu więc ręką nad szybą -palant. 4km od domu temp spada do 14*C(zbiorniki wodne w pobliżu) a zapach ze stawów hodowlanych przypomina mi wakacje. 



welcome home ;) Chciałem zrobić foto z tablicą wioski, ale na tym odc którym jechałem jej nie było, robię więc z neogotyckim kościołem(Sobieszyn). Płuca deko zmęczone, wzięcie pełnego wdechu nie jest takie łatwe jak przed wyjazdem.
U dziadków jem pierogi, piję niezliczone ilości herbat, podjadam niezliczoną ilość razy, włączam tv który 'robi za tło', ogarniam rower bo coś jakby wibrowało(a wziąłem klucz do centrowania), reguluję linki, kąpię się, kilkukrotnie smaruję spaloną skórę, znów podjadam ;) przepakowuję się, oglądam film i po 2giej biorę się za przygotowanie jedzenia na drogę. Wyjeżdżam o 3 przy temp 8*C mierzonej na ganku. 







na drodze jak na tę porę spory ruch, TIRy w większość rumuńskie, polskich niewiele. Ptaki choć koncert dawały przez całą noc o 4 potęgują swe siły. O 4 wiatr z 9-10 ale jeszcze słaby więc nie przeszkadza, a wg wtorkowych i środowych prognoz ma wiać z zachodu, czyli od Wa-wy w plecy -aby się tam dostać ;) 
O 4:15 jest już na tyle jasno, że mogę notować na bieżąco w zeszycie-dzienniku podróży choć światła palę dalej -jestem na DK17. 



o 5:15 słońce przebija się przez chmury, a ja jestem za Garwolinem, jest 6,7*C. Pół godz później mała przerwa na 3cie już sikanie(moczopędna kawa którą się wspomogłem), przebranie się, jest w miarę sucho, słuchawki lądują na głowie, 'mocy w korbie' ubywa. Po 6 temp spada do 6,3*C a czapka i rękawice w sakwie -jakoś przeżyję -słońce coraz wyżej





foto zDK17 przed Kołbielą 



most nad Wisłą w Górze Kalwarii.
Na DK50 Kołbiel-G. Kalwaria jedzie masa TRIów, jako że z Kołbieli wyjazd na Wa-wę zablokowany remontem. 10km przed G. Kalwarią zjeżdżam w las, rozciągam się, jem, piję, spr pogodę po raz pierwszy korzystając z dobra/szybkości LTE -u nas jeszcze ni ma ;/
5km przed G. K. 'nic się nie dzieje' i zachciewa mi się spać, oczy szczypią, czuję ogólną niemoc ;/ Biorę pigułkę Cardiamidu z guaraną i <10min wracam do żywych. 
Za G.K. ok 7.30 mijam jedną 3-osobową 'wycieczkę' szosowców, niedługo potem  ok 15sto osobową jadących z vis a vis'a -chyba dłuższa majówka skoro tak rano wyjechalY ;]
Na licznik wpada 14*C więc wjeżdżam w las i zakładam krótkie gatki -od razu lepiej ;)
Zbliżając się do Wa-wy moje obawy potwierdzają się -ruch w Białymstoku to nic w porównaniu do stolicy ;/ ale chciałem to mam.


droga do Piaseczna jest tragedią -ZERO 'jezdnego' pobocza i miejscami mijanki na lusterko



w Wa-wie trzeba jechać czysto po Pułaskiej, jeśli pojawia się DDR to albo zaraz znika, albo jest taki, że każdy metr pokonuję z max wytężoną uwagą coby kół nie pourywać ;/ a poza tym zdejmując na sec słuchawki szło ogłuchnąć




śniadanie (któreś już z kolei ;p) jem przy Służewcu, bo brama jest zamknięta. Za nią biegają biegacze, ale nie wiem którędy się tam dostali.



kieruję się do Łazienek, robię kilka fot a babeczka mówi, że tu się nie jeździ -ups ;/ wracam na zad i kieruję się do Wisły




jadę wzdłuż Wisły oglądając Basen Narodowy ;] mosty i 'syf warszawskich ulic'. O ile jadąc samochodem nie zobaczymy tak syfu tak z poziomu roweru widać wszystko. Ogrom potłuczonych butelek, porozrzucane śmieci i 2 leżących w trawie meneli.
Tak to jest jak wieś(18K ludzi) przyjedzie do stolicy i porównuje ... no ale czy nie da się z tym nic zrobić?
do tego wszystkiego nadrzeczne muchy wbijające się w brodę i remont, że trzeba było odbić od Wisły na Zajęczą jadąc chodnikiem -'łan-łej strit'. Jak na duże miasto miałem tylko 1 niebezpieczną sytuację przy miejskim ZOO, ale z mojej winy także ponarzekać mogę tylko na swoją nieuwagę.




z Wa-wy wydostaję się z godzinę, spędziłem z niej chyba ze 3h ;/ wyjeżdżając na Piaseczno przez jakieś 6km przeciskam się w korku miejscami podpierając się nogą o barierkę. W sumie stał tam zakaz dla rowerów, jak na kilku innych odc którymi jechałem, ale inaczej nie szło. Zakaz każdy głupi postawić umie, ale alternatywę dla rowerów wyznaczyć... skorzystałem z kilku DDRów, żeby nie było, to wyjechałem... gdzieś między zadupiem a kładką dla pieszych na drogę docelową, więc odpuściłem i olewałem zakazy.
Komfort psychiczny(choć zaburzony natężeniem ruchu) jest ważniejszy niż ewentualny mandat.








na górze rower i droga


Odpoczynek nad jez. Zegrzyńskim, przez które przepływa 'Łapska' Narew połączona z Bugiem ;) tu już moczenie stóp, nóg i rąk oraz jedzenie pierników i focenie. Jest jakoś godz 12, 27*C i dopiero teraz ściągam windstoppera(zapięty był na plecach) bo chronił przed doszczętnym już spaleniem rąk. Co do tyłka -milczy, chyba straciłem go gdzieś po drodze albo raczej załatwiłem go klinem jak kaca, tylko w tej sytuacji nie były to promile, tylko dodatkowe kilometry ;]
Za Serockiem z DK61 zjeżdżam na DK62 na rondzie dojeżdżając do litwińskiego TIRa, siadam mu na tyłek, a że jest z górki lecę za nim resztkami sił i ciągnę się póki nie robi się płasko, odpadam od niego osiągając nowy rekord życiowy czyli Vmax 82,3km/h.
Przed Wyszkowem kręcę film chcąc ująć 'ruchome drzewa'. Gdybym się zatrzymał byłoby je widać, a tak tylko to co na liczniku. Licznik na AVG coś się zblokował, bo od rana pokazywał -dziwne. Choć w sumie czas po 9h 59' zaczął migać i odliczać jakby od nowa czyli 2X 9h59h59s +to co migało było czasem końcowym, ostatnio przy 4setce było tak samo. W końcu jaki producent przewiduje >10h w siodełku.
Przed Wyszkowem wiatr wieje jakoś z W-SW, podmuchy jadących blisko TIRów pomagają, jadę wyprostowany, bo wiatr daje centra w plecy, ale znów nachodzi crysis na tle psychicznym, w mniejszym stopniu fizyczny. Ciągłe kręcenie, te same widoki, powtarzająca się 'tripowa muza', brak radia ;] , TIRy, osobówki... Mija mnie trekingowiec, pozdrawiam go ale ciężko nawet mi się uśmiechnąć ;/ Zjeżdżam w las, rozciągam się, jem conieco, urynuje i patrzę na googlemapsy i zamiast jechać na Ostrów, Zambrów i W. Mazowieckie odbijam na Brok i Ciechanowiec. Będzie tam mniejszy ruch, więcej lasów, tlenu, mniej spalin. Po drodze łapie mnie chmurka z której próbuje coś posikiwać. ale wyjeżdżam z pod niej.




chmur pojawia się coraz więcej, wiec b. dobrze dla rąk ;)





W Małkini przerwa na małe zakupy, za Nurem taki asfalt, że nie wiadomo czy jechać czy prowadzić, ale rozpędzam rower i jakoś przelatuję nad niektórymi dziurami,staram się lecieć środkiem oglądając się co chwila, czy z tyłu coś nie jedzie. W Zarębach Kościelnych skrapia mnie deszcz, spotykam też w jednej wiosce całkiem mokry asfalt. Za Zarębami uda podają na korbę coraz wolniej, nawet podciągania spd'ami nie da się wykorzystać. Na odc. Nur-Ciechanowiec nie przekraczam 27-28km/h, oczy znów szczypią, tyłka nie czuć(piszę o nim dość często żeby mieć odniesienie do innych wycieczek, a nie że mam takie 'zboczenie' ;p) Nogi włączyły chyba napęd typu perpetum mobile, bo nie wiem czemu wciąż kręcą ;]


w Nurze jedzie przede mną mleczarnia Mlekovita, nagle hamuje, również daję po hamplach i rower staje dęba. Głównie za sprawą przedniego hampla, który we wtorek rower na koło postawił 2x. Tył już tak łysy że choć zblokowany klamką sunie dalej po drodze ;/


Ciechanowiec, przerwa na batona i sok, foto tego co za mną


i przede mną. Deko ruszył mnie ten widok i do Rutek jadę nieco szybciej nie chcąc zmoknąć. Chmury jednak rozpierzchają się na boki, słońce znika i robi się chłodniej. O 17.40 jestem w Rutkach, jest 19,4*C. Po zejściu z bika w las za potrzebą łapią mnie powierzchowne skurcze w udach(i komary ;/) -bd trzeba w domu dowartościować się suplementami tym bardziej, że pół tyg temu krew oddałem. 
W Brańsku kręcę znów filmik


niebo za Topczewem, w Poświętnem łapie mnie mini deszcz i ciągnie się aż do 'zadokowania roweru w garażu'. 



W domu dziwnie chodzi się po schodach, ciężko siedzieć na czymś twardym, czymś innym niż siodełko rowerowe -kto choć raz się tak sponiewierał wie jakie o odczucie mi się rozchodzi. Wczoraj(wpis kończę 2go maja) wpadam do domu, gotuję pyzy, wyprowadzam psa, robię mu jeść, siorka z łazienki mówi, że jeszcze 15min jej zejdzie, kładę się na wyrko i budzę się brudny o 5 ;] 'załatwiam co potrzeba' i do 7 jeszcze przewalam się w wyrku(o 5 było 2,6*C). Po wstaniu bolą tylko kolana, tyłek w miarę ok.
Wpis klepałem >4h i mam wielką nadzieję, że da się to czytać -w końcu każdy ma inny styl pisania, a mój nie każdemu będzie pasował.

Szacun dla tego, kto przeczyta go w całości i życzę równie udanej majówki ;] pzdr


nowe gminy: Trojanów, Piława, Kołbiel, Celestynów, Karpiska, Góra Kalwaria, Piaseczno, Suchożebry, Leszcz(cośtam), Jabłonna, Nieporęt, Serock, Somianka, Wyszków.
temp; pełen zakres od 6,3 do ok 28*C(licznik pokazał 29,4 -jest czarny)



Komentarze
Thematiss
| 12:29 piątek, 20 czerwca 2014 | linkuj Gratulacje :) Świetna wycieczka i konkretna życiówka :)
mors
| 19:04 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj Gdybym miał Twoją moc i wy3małość, to bym tyle zimą trzaskał. :)
RamzyY
| 17:01 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj @mors: Jeśli będzie coś większego to z kimś bo samemu, nawet z 11Gb muzy jest nudo. Niech nawet jakaś kobita nawija non stop to będzie ciekawiej ;]
zimą? zimą nawet morsy wymiękną przy takim dyście ;) chyba że zima bd wiosenna
@Sebastian: nawet nie zauważyłem kiedy odechciało mi się ubierania na 50km eventy, na setkę ciut więcej i więcej gminy można oblecieć, z resztą to już końcówki tych szaleństw
porcupine
| 04:55 niedziela, 4 maja 2014 | linkuj Gratulacje!!
Aż strach się teraz z tobą umawiać na wspólną jazdę, zaproponuję za 100km a ty powiesz że po bułki już jeździłeś;)
Ta jazda znamionuje ogromny twój potencjał biorąc pod uwagę ile czasu zajęło ci przejechanie tylu km i na jakim rowerze
mors
| 22:51 sobota, 3 maja 2014 | linkuj Aż nie wiadomo, co powiedzieć. ;)
Długość opisu adekwatna do długości trasy, trudno ogarnąć bez przyśnięcia. <żart>

Potencjał masz potężny - przewidujesz jakieś jeszcze większe wyzwania?
Sugeruję podobny dystans zimą oraz ukończenie BBT. ;>
Misiacz
| 22:44 sobota, 3 maja 2014 | linkuj Gratulacje!
Aż dziw, że hejterzy-niemoty (i cioty) nie czepiły się, że filmik obejrzałeś :).
RamzyY
| 13:13 sobota, 3 maja 2014 | linkuj thx once again ;]
logistyka... jestem za, tylko że w planach miałem Służewiec(szkoda, że brama zamknięta, choć gdzieś wejść się dało skoro widziałem biegaczy) a to deko nie po drodze z Konstancina. Z resztą to był 1-razowy rowerowy wypad na stolicę. Pomysł, jak napisałem, przyszedł nagle i nie ogarnąłem wszystkiego. Z drugiej strony Mazury planowałem, tydz przed i więcej a co do czego to zaplanowałem miejsce na ''mapie satelitarnej'', gdzie fajnie byłoby zlegnąć, zajeżdżam a tak ''inaczej niż w internecie'' ;]
nie ma jak jechać na żywioł no nie ;>
wilk
| 12:39 sobota, 3 maja 2014 | linkuj Gratulacje, taki dystans robi już duże wrażenie, tym bardziej, że tym razem przejechany bez snu.

Wytrzymałość masz bardzo dużą, natomiast warto byłoby poprawić logistykę - czyli planowanie takich wyjazdów, bo opisy przygód z tirami stanowią sporą część tej relacji; na ten wyjazd wybrałeś chyba wszystkie najbardziej ruchliwe drogi w okolicy ;)) IMO drogami krajowymi to warto jeździć tylko wtedy, gdy innej alternatywy nie ma, lub gdy wiemy, że dana droga jest wygodna na rower (czyli np. ma pobocze), bo tłuczenie się drogami z dziesiątkami tirów ani nie jest bezpieczne, ani przyjemne. A Ty np. do Warszawy wjeżdżasz fatalną krajówką przez Piaseczno, zamiast pojechać z Góry Kalwarii o niebo lepszą drogą przez Konstancin, drogą ze świetnym asfaltem, pustą i do tego jeszcze parę km krótszą, która w Warszawie przechodzi w Wisłostradę - czyli najszybszy przejazd przez stolicę.
romulus83
| 08:59 sobota, 3 maja 2014 | linkuj Gratulacje za dystans, rekordy i wytrwałość. :) U mnie z licznikiem jest to samo. Od 10-tej godziny jazdy nabija czas od "zera", a czas mruga.
Walery
| 18:54 piątek, 2 maja 2014 | linkuj @ RamzyY: Czasem ludzie niepotrzebnie się napinają :) Tak, jak to było w przypadku Twojego wpisu z czterystu. Jest tam napisane co i jak więc ( przynajmniej dla mnie ) jest czysto. Ja jako świeżak bikestatowy, dopatrzyłem się już wielu składanek, i co najbardziej dla mnie jest...zabawne, ze znacznie krótszych tras... Z tych zamieszek wokół Twego wpisu jest jednak wymierna korzyść: życiowy dystans i to właśnie jest fajne:) Fajnie, że są ( bez urazy ) świrusy, którzy łupią takie trasy :) Jeszcze raz gratulacje!
piotrkol
| 18:43 piątek, 2 maja 2014 | linkuj Przeczytane :P Gratuluje, dystans budzi szacunek wielki, plus za masę zdjęć ;)
wloczykij
| 13:51 piątek, 2 maja 2014 | linkuj Nie liczy się bo brałeś prysznic :-)

A tak serio to gratuluję wycieczki i mocnej psychy :-)
RamzyY
| 12:59 piątek, 2 maja 2014 | linkuj dzięki ;)
@ Walery: no tak, zrobiłem 400 i okazało się że ''''''''się nie liczy'''''''' -trzeba więc (się) poprawić
dla Wilka taki dyst to zapewne nic wielkiego ;) ale dla mnie... życiówka
michuss
| 12:37 piątek, 2 maja 2014 | linkuj Przeczytałem całe! :) Gratulacje, niesamowity dystans.
Walery
| 12:11 piątek, 2 maja 2014 | linkuj Fajnie :) Gratulacje! Mam wrażenie, że komentarze z czterystu całkiem poważnie weszły Ci w nogi :)
vuki
| 02:59 piątek, 2 maja 2014 | linkuj wstawaj, już 5.00, czekamy na opis;)
Swiety
| 21:14 czwartek, 1 maja 2014 | linkuj szalony :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!