avatar Blog gryzmoli RamzyY z metropolii Łapy. Przejechałem z BS 82898.00 km z czego 9227.83 off-road.
Zazwyczaj jeżdżę Vśr 1km/2'

-->ŻYCIE BEZ ROWERU POWODUJE RAKA I CHOROBY SERCA<--
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
w 2010r licznikowo wyszło 2018km LEVELem A2

<<- RowerowI ->>


Odwiedzone gminy

free counters



ArchiwuM X

Wpisy archiwalne w kategorii

szosa

Dystans całkowity:50041.83 km (w terenie 2076.55 km; 4.15%)
Czas w ruchu:1817:06
Średnia prędkość:25.81 km/h
Maksymalna prędkość:87.80 km/h
Suma podjazdów:245627 m
Maks. tętno maksymalne:190 (106 %)
Maks. tętno średnie:175 (93 %)
Suma kalorii:1315940 kcal
Liczba aktywności:688
Średnio na aktywność:72.74 km i 2h 51m
Więcej statystyk
suche dane:
67.10 km 0.00 off-road
02:41 h 25.01 AVG:
V-max:49.50 km/h
temp:3.1
przewyższenia:253 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 1728 kcal
dosiadałem: Gazella

zima

Poniedziałek, 5 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 1

O 7 w spdach nie było za ciepło ;/ powrót o 17 i niebo lepiej bo i temp prawie 10C wyższa. Wczoraj nie jeździłem, choć pogoda była pro, bo trzeba było anestezjologię ogarniać i tak będzie teraz coraz częściej ;/
foto z niedzielnego spaceru z psem nad rzekę, było poniżej zera, mgła że bez kija nie podchodź ;] mgła osiadła na pajęczynie, zmroziło ją a ja tylko zapisałem cud natury na martycy
zająłem się cykaniem zdjęć i nawet nie zauważyłem, kiedy mgła cofnęła się do samej rzeki



temp: 3,1 12,3*C
track: Ł-B(+po B)-Ł
Kategoria <100km, szosa


suche dane:
104.71 km 0.00 off-road
04:02 h 25.96 AVG:
V-max:37.80 km/h
temp:9.3
przewyższenia:529 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 2509 kcal
dosiadałem: Gazella

mina deko zrzedła ;/

Sobota, 3 maja 2014 · dodano: 03.05.2014 | Komentarze 2

Wyjazd miał być ok 5 ale o 4:30 padało, więc uderzyłem jeszcze w kimono ;) Przed 9 za oknem 12*C więc można jechać, w krótkich gaciach -a co. Ze sobą 3 kanapki, woda zestaw naprawczy, kurtka p/deszczowa i 2 zł ;)
Przed Doktorcami w lesie lemp spadła do 9,7*C, przed Bielskiem też coś koło tego.
Nad Bielskiem unoszą się chmury, do Strabli jadę pod wiatr, potem wieje z boku i od Bielska do Brańska w plecy przeważnie. 


przed Surażem 


9km od Bielska


w sumie bez sensu robić zdjęcia tablicom miast, tylko marnacja transferu




The Nice One ;] (w Bielsku)



marnacja kolan ;/
W Crivitach spsuł mi się zamek i to na amen, także utnę je tak, aby kolana zakrywały i bd gitowo. Nowego nie wszyję bo koszt przewyższy wartość spodni a nie jestem kimś kto wyrzuca coś co można jeszcze w jakikolwiek sposób spożytkować ;)
W Brańsku mijam i pozdrawiam grupkę 15-20 kolarzy, którzy byli lepiej przygotowani na 9*C ode mnie i chyba się przebierali na ów temperaturę. Ja tylko za Bielskiem założyłem p/deszczówkę i choć 'w korpus' było ciepło. W Brańsku temp spada do całkowitego minimum ~9,3*C


Brańsk, weather pro nie złapała sygnału choć googlemapsy od razu pokazały Brańsk,
na czwartkowej trasie też miejscami miała zamuły



od Bielska coś co jakiś  czas próbuje posikiwać, ale od Brańska... słuchawki idą do sakwy bo szkoda, żeby podmakały. Nie padało aż tak, żeby zmoknąć ale kilka razy zanosiło się, że będę dzwonił po S.O.S. aczkolwiek dojechałem cały i suchy.

temp: 13,5 /9,3*C
Kategoria <100km, szosa


suche dane:
635.50 km 0.00 off-road
22:59 h 27.65 AVG:
V-max:82.30 km/h
temp:26.4
przewyższenia:3133 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk:13375 kcal
dosiadałem: Gazella

a zaczęło się pod prysznicem ;]

Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 01.05.2014 | Komentarze 18

W łazience przychodzi sporo ciekawych pomysłów, rozwiązań... może dlatego, że człowiek nigdzie się nie spieszy tylko siedzi za potrzebą ;) czy też stoi pod prysznicem. Trasę obrałem we wtorek i zaraz się położyłem bo kilka km przed sobą jednak mam. Pogodynki majówki nie zapowiadają całkowicie słonecznej, więc trzeba korzystać puki ładna pogoda, a że mogę deczko odpocząć od nauki i miałem Wam udowodnić, że bez snu też się da (poporzednia 4setka z przyśnięciem i 70 komentarzami) to przy okazji zrobię życiówkę, bo niedługo rozstaję się z rowerowaniem na 2mieś(zarabianie na crossa), forma spadnie do zera i 200 może nie być już tak łatwe. Poza tym zaraz egzaminy z poszczególnych przedmiotów, egzamin po dyplom ratownika także ważniejsze to niż rowerowanie, choć na uczelnię dalej będę jeździł to weekendami książki, a nie setki ;/
Z Łap miałem wciąz z wiatrem aż po Ciołkowskiego. Na anestezjologii miało być tylko dokończenie wykładu o wstrząsach i było, tylko potem: wszystko rozumiecie? -tak. no to napiszemy sprawdzian. Jak walnął pyt to nie wąsko..napisałem przed czasem i wyszedłem mówiąc do doktorka -majówkę czas zacząć ;]
Najpierw do Decathlona po zamówione sportowe sandały Queshua'y na JPII ale przegapiłem sklep i poleciałem deko za daleko, potem zawiozłem je koleżce z Łap żeby nie wozić ich przez pół polski i wyleciałem na Juchnowiec. btw po Białym z takim obciążeniem(10kg lekko było) szybko jechać nie szło Ścieżka-chodnik-droga i tak w każdej możliwej kombinacji ;/ na Octowej plac jakby autobusowy i znów tłucze..


Na trasie Juchnowiec-Bielsk wiatr raz w plecy, raz boczny, ogólnie wszelkie kombinacje od zachodniego po północny, słońce daje na maxa a ręce i tak mm popalone po wtorku ;/ btw na trasę spakowałem legitkę bo nie wiedziałem czy podołam i w razie czego można w PKP za 50% ceny wsiąść. Po trasie taki ruch że mogę porównać go w wylotówką na Augustów -wszyscy kotłują na majówkę...


most nad Narwią


zakaz zakazem, ale nie będę tłukł się załadowanym rowerem po Bielskich DDRach bo znam ich równość .. Spiderem to co innego ;)


Od Bielska wiatr daje w plecy i jedzie się całkiem przyjemnie, słońce parzy, okulary chronią od słońca i owadów co chwila o nie walących, na uszach słuchawki i 10Gb muzy na SGS 3 -jest git ;)


zdjęcia słabo ujmują wiatr


w Siemiatyczach dokupiłem 'żarcia i pójła' bo jutro s/h-markety pozamykane, więc do biedronki jak najbardziej trzeba zajechać ;)
Wchodząc do klimatyzowanego sklepu poczułem płonące przedramiona(jechałem w bezrękawniku). 
Za Siemiatyczami, gdzieś na polu, czuję jak przez tył roweru na jego przód 'idzie fala', przechyla mnie i zjeżdżam bliżej środka jezdni. Od Siemiatycz wieje z 16-17tej, więc w plecy co podgania AVG bo prędkość poniżej 30stu nie schodzi. Jadąc załadowanym bikiem podjazdy pokonuję się dożo wolniej -wiadomo, na zjazdach kręcić nie trzeba, bo rower sam maxa osiąga, a utrzymywanie nabranej wcześniej prędkości jest dużo łatwiejsze. Za Sarnakami pojawiają się pojedyncze chmurki co jest mi dosłownie 'na rękę'/ręce ;) Za Łosicami łapię się mleczarni i jakiś czas siedzę jej na dupie. Droga jest monotonna, robiona już któryś raz z rzędu. W Turowie ok godz 18 temp spada na 20,8*C, ruch cały czas jest spory. Wszędzie roi się od much i dobrze, że to nie piątek, bo jedną chyba 'połkłem', dla świętego spokoju też popiłem ;) coby HCl się z nią rozprawił.
Sporo samochodów wiezie albo motorówkę, albo łódkę czy też po 2-3 rowery. Nie widziałem ani jednego samochodu z 4rema, tak jak miałem na astrze -rodziny 2+1 czy nieumiejętność wykorzystania miejsca na dachu?




sytuacja za 30s: TIR na poboczu, TIR na swoim pasie, babeczka merolem na 3go, berlingo za mną, na 'miom' pasie i ja na poboczu -niewąsko ;/ a wszystko to na obwodnicy Radzynia. Na Podlasiu mlecze jeszcze kwitną, a tu już latają ;)





zbliżając się do Kocka...
Jak na razie 1 przerwa na sikanie, 1 zakupowa w biedronce. Z dolegliwości to krzyż(nadciągnięty 10.11.13 przy ścince drzewa) i lekko tyłek. Co jakiś czas podnoszę go z siodełka, rozciągam plecy, szyję i nogi wypinając z spdów. 
Od wyjazdu przeleciałem przez najnowszy album Chady, 660tkę Armina +2inne, a teraz gra ABT i deko zamula -dobra nuta przy kłopotach z zaśnięciem, bit przyjemny dla psychy oraz uszu nie męczy. W tel 1/3 baterii więc dobrze się składa, że odwiedzam dziadków. Jakieś 10km przed Kockiem wiatr nie dmucha -patrząc na dym z komina to załamuje się on, aczkolwiek po plecach nie czuć nic -grunt, że nie przeszkadza.


Tu zakładam bluzę bo słońce już się chowa, wiatr znów pomaga. Przed Przytocznem zapach sadów, a temp spada do 15,6*C. 7km od Sobieszyna palę tylną lampkę. Przód oszczędzam, bo po zrobieniu zwarcia nie mam już eneloopówAA tylko stare duracele -jestem więc nocno-ograniczony. Zjeżdżając z górki za Przytocznem, bez pedałowania, wpada 50,7/h ;]
Po zjeździe jakiś tłuk parzy merolem biorąc mnie na 3go, macham mu więc ręką nad szybą -palant. 4km od domu temp spada do 14*C(zbiorniki wodne w pobliżu) a zapach ze stawów hodowlanych przypomina mi wakacje. 



welcome home ;) Chciałem zrobić foto z tablicą wioski, ale na tym odc którym jechałem jej nie było, robię więc z neogotyckim kościołem(Sobieszyn). Płuca deko zmęczone, wzięcie pełnego wdechu nie jest takie łatwe jak przed wyjazdem.
U dziadków jem pierogi, piję niezliczone ilości herbat, podjadam niezliczoną ilość razy, włączam tv który 'robi za tło', ogarniam rower bo coś jakby wibrowało(a wziąłem klucz do centrowania), reguluję linki, kąpię się, kilkukrotnie smaruję spaloną skórę, znów podjadam ;) przepakowuję się, oglądam film i po 2giej biorę się za przygotowanie jedzenia na drogę. Wyjeżdżam o 3 przy temp 8*C mierzonej na ganku. 







na drodze jak na tę porę spory ruch, TIRy w większość rumuńskie, polskich niewiele. Ptaki choć koncert dawały przez całą noc o 4 potęgują swe siły. O 4 wiatr z 9-10 ale jeszcze słaby więc nie przeszkadza, a wg wtorkowych i środowych prognoz ma wiać z zachodu, czyli od Wa-wy w plecy -aby się tam dostać ;) 
O 4:15 jest już na tyle jasno, że mogę notować na bieżąco w zeszycie-dzienniku podróży choć światła palę dalej -jestem na DK17. 



o 5:15 słońce przebija się przez chmury, a ja jestem za Garwolinem, jest 6,7*C. Pół godz później mała przerwa na 3cie już sikanie(moczopędna kawa którą się wspomogłem), przebranie się, jest w miarę sucho, słuchawki lądują na głowie, 'mocy w korbie' ubywa. Po 6 temp spada do 6,3*C a czapka i rękawice w sakwie -jakoś przeżyję -słońce coraz wyżej





foto zDK17 przed Kołbielą 



most nad Wisłą w Górze Kalwarii.
Na DK50 Kołbiel-G. Kalwaria jedzie masa TRIów, jako że z Kołbieli wyjazd na Wa-wę zablokowany remontem. 10km przed G. Kalwarią zjeżdżam w las, rozciągam się, jem, piję, spr pogodę po raz pierwszy korzystając z dobra/szybkości LTE -u nas jeszcze ni ma ;/
5km przed G. K. 'nic się nie dzieje' i zachciewa mi się spać, oczy szczypią, czuję ogólną niemoc ;/ Biorę pigułkę Cardiamidu z guaraną i <10min wracam do żywych. 
Za G.K. ok 7.30 mijam jedną 3-osobową 'wycieczkę' szosowców, niedługo potem  ok 15sto osobową jadących z vis a vis'a -chyba dłuższa majówka skoro tak rano wyjechalY ;]
Na licznik wpada 14*C więc wjeżdżam w las i zakładam krótkie gatki -od razu lepiej ;)
Zbliżając się do Wa-wy moje obawy potwierdzają się -ruch w Białymstoku to nic w porównaniu do stolicy ;/ ale chciałem to mam.


droga do Piaseczna jest tragedią -ZERO 'jezdnego' pobocza i miejscami mijanki na lusterko



w Wa-wie trzeba jechać czysto po Pułaskiej, jeśli pojawia się DDR to albo zaraz znika, albo jest taki, że każdy metr pokonuję z max wytężoną uwagą coby kół nie pourywać ;/ a poza tym zdejmując na sec słuchawki szło ogłuchnąć




śniadanie (któreś już z kolei ;p) jem przy Służewcu, bo brama jest zamknięta. Za nią biegają biegacze, ale nie wiem którędy się tam dostali.



kieruję się do Łazienek, robię kilka fot a babeczka mówi, że tu się nie jeździ -ups ;/ wracam na zad i kieruję się do Wisły




jadę wzdłuż Wisły oglądając Basen Narodowy ;] mosty i 'syf warszawskich ulic'. O ile jadąc samochodem nie zobaczymy tak syfu tak z poziomu roweru widać wszystko. Ogrom potłuczonych butelek, porozrzucane śmieci i 2 leżących w trawie meneli.
Tak to jest jak wieś(18K ludzi) przyjedzie do stolicy i porównuje ... no ale czy nie da się z tym nic zrobić?
do tego wszystkiego nadrzeczne muchy wbijające się w brodę i remont, że trzeba było odbić od Wisły na Zajęczą jadąc chodnikiem -'łan-łej strit'. Jak na duże miasto miałem tylko 1 niebezpieczną sytuację przy miejskim ZOO, ale z mojej winy także ponarzekać mogę tylko na swoją nieuwagę.




z Wa-wy wydostaję się z godzinę, spędziłem z niej chyba ze 3h ;/ wyjeżdżając na Piaseczno przez jakieś 6km przeciskam się w korku miejscami podpierając się nogą o barierkę. W sumie stał tam zakaz dla rowerów, jak na kilku innych odc którymi jechałem, ale inaczej nie szło. Zakaz każdy głupi postawić umie, ale alternatywę dla rowerów wyznaczyć... skorzystałem z kilku DDRów, żeby nie było, to wyjechałem... gdzieś między zadupiem a kładką dla pieszych na drogę docelową, więc odpuściłem i olewałem zakazy.
Komfort psychiczny(choć zaburzony natężeniem ruchu) jest ważniejszy niż ewentualny mandat.








na górze rower i droga


Odpoczynek nad jez. Zegrzyńskim, przez które przepływa 'Łapska' Narew połączona z Bugiem ;) tu już moczenie stóp, nóg i rąk oraz jedzenie pierników i focenie. Jest jakoś godz 12, 27*C i dopiero teraz ściągam windstoppera(zapięty był na plecach) bo chronił przed doszczętnym już spaleniem rąk. Co do tyłka -milczy, chyba straciłem go gdzieś po drodze albo raczej załatwiłem go klinem jak kaca, tylko w tej sytuacji nie były to promile, tylko dodatkowe kilometry ;]
Za Serockiem z DK61 zjeżdżam na DK62 na rondzie dojeżdżając do litwińskiego TIRa, siadam mu na tyłek, a że jest z górki lecę za nim resztkami sił i ciągnę się póki nie robi się płasko, odpadam od niego osiągając nowy rekord życiowy czyli Vmax 82,3km/h.
Przed Wyszkowem kręcę film chcąc ująć 'ruchome drzewa'. Gdybym się zatrzymał byłoby je widać, a tak tylko to co na liczniku. Licznik na AVG coś się zblokował, bo od rana pokazywał -dziwne. Choć w sumie czas po 9h 59' zaczął migać i odliczać jakby od nowa czyli 2X 9h59h59s +to co migało było czasem końcowym, ostatnio przy 4setce było tak samo. W końcu jaki producent przewiduje >10h w siodełku.
Przed Wyszkowem wiatr wieje jakoś z W-SW, podmuchy jadących blisko TIRów pomagają, jadę wyprostowany, bo wiatr daje centra w plecy, ale znów nachodzi crysis na tle psychicznym, w mniejszym stopniu fizyczny. Ciągłe kręcenie, te same widoki, powtarzająca się 'tripowa muza', brak radia ;] , TIRy, osobówki... Mija mnie trekingowiec, pozdrawiam go ale ciężko nawet mi się uśmiechnąć ;/ Zjeżdżam w las, rozciągam się, jem conieco, urynuje i patrzę na googlemapsy i zamiast jechać na Ostrów, Zambrów i W. Mazowieckie odbijam na Brok i Ciechanowiec. Będzie tam mniejszy ruch, więcej lasów, tlenu, mniej spalin. Po drodze łapie mnie chmurka z której próbuje coś posikiwać. ale wyjeżdżam z pod niej.




chmur pojawia się coraz więcej, wiec b. dobrze dla rąk ;)





W Małkini przerwa na małe zakupy, za Nurem taki asfalt, że nie wiadomo czy jechać czy prowadzić, ale rozpędzam rower i jakoś przelatuję nad niektórymi dziurami,staram się lecieć środkiem oglądając się co chwila, czy z tyłu coś nie jedzie. W Zarębach Kościelnych skrapia mnie deszcz, spotykam też w jednej wiosce całkiem mokry asfalt. Za Zarębami uda podają na korbę coraz wolniej, nawet podciągania spd'ami nie da się wykorzystać. Na odc. Nur-Ciechanowiec nie przekraczam 27-28km/h, oczy znów szczypią, tyłka nie czuć(piszę o nim dość często żeby mieć odniesienie do innych wycieczek, a nie że mam takie 'zboczenie' ;p) Nogi włączyły chyba napęd typu perpetum mobile, bo nie wiem czemu wciąż kręcą ;]


w Nurze jedzie przede mną mleczarnia Mlekovita, nagle hamuje, również daję po hamplach i rower staje dęba. Głównie za sprawą przedniego hampla, który we wtorek rower na koło postawił 2x. Tył już tak łysy że choć zblokowany klamką sunie dalej po drodze ;/


Ciechanowiec, przerwa na batona i sok, foto tego co za mną


i przede mną. Deko ruszył mnie ten widok i do Rutek jadę nieco szybciej nie chcąc zmoknąć. Chmury jednak rozpierzchają się na boki, słońce znika i robi się chłodniej. O 17.40 jestem w Rutkach, jest 19,4*C. Po zejściu z bika w las za potrzebą łapią mnie powierzchowne skurcze w udach(i komary ;/) -bd trzeba w domu dowartościować się suplementami tym bardziej, że pół tyg temu krew oddałem. 
W Brańsku kręcę znów filmik


niebo za Topczewem, w Poświętnem łapie mnie mini deszcz i ciągnie się aż do 'zadokowania roweru w garażu'. 



W domu dziwnie chodzi się po schodach, ciężko siedzieć na czymś twardym, czymś innym niż siodełko rowerowe -kto choć raz się tak sponiewierał wie jakie o odczucie mi się rozchodzi. Wczoraj(wpis kończę 2go maja) wpadam do domu, gotuję pyzy, wyprowadzam psa, robię mu jeść, siorka z łazienki mówi, że jeszcze 15min jej zejdzie, kładę się na wyrko i budzę się brudny o 5 ;] 'załatwiam co potrzeba' i do 7 jeszcze przewalam się w wyrku(o 5 było 2,6*C). Po wstaniu bolą tylko kolana, tyłek w miarę ok.
Wpis klepałem >4h i mam wielką nadzieję, że da się to czytać -w końcu każdy ma inny styl pisania, a mój nie każdemu będzie pasował.

Szacun dla tego, kto przeczyta go w całości i życzę równie udanej majówki ;] pzdr


nowe gminy: Trojanów, Piława, Kołbiel, Celestynów, Karpiska, Góra Kalwaria, Piaseczno, Suchożebry, Leszcz(cośtam), Jabłonna, Nieporęt, Serock, Somianka, Wyszków.
temp; pełen zakres od 6,3 do ok 28*C(licznik pokazał 29,4 -jest czarny)


suche dane:
131.61 km 1.00 off-road
04:41 h 28.10 AVG:
V-max:76.60 km/h
temp:26.0
przewyższenia:778 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 3279 kcal
dosiadałem: Gazella

ludzie cipieją

Wtorek, 29 kwietnia 2014 · dodano: 29.04.2014 | Komentarze 3

...a ktoś znalazł niezły biznes, teren ogrodzony, hasło wstęp tylko dla osób upoważnionych, czyli aż zjechałem z trasy, bo o zwierzęcych cmentarzach dotychczas tylko słyszałem...
Może jestem starej daty, może niereformowalny ale najzwyczajniej w bani mi się to nie mieści.


 (do kobiet nic nie mam- jedynie taki demot znalazłem)

ludzie cipieją/ocipieli... niektórzy umierają z głodu (nie pisze tu o krajach 3go świata tylko o mieście w którym i Ty mieszkasz) a kochający właściciel stawia przyjacielowi marmur



bodajże miejscowość Rzędziany



Ale od początku. na SORze tylko 1 pacjent i to 'z łapanki', nie nasz i doctor na to leććie dzieci do domu ;] bo nie ma co robić. Mam zapas czasu, jutro z anestezjologii tylko wykład więc na luzingu można się pobujać. DDR wzdłuż s8 niby ok, ale momentami lecę >40 bo wiatr w plecy na tym odc a tu droga gruntowa i to bez ostrzeżenia!! Potem pojawiły się znaki przed takimi eventami, ale raz mało szprych nie porozciągało ;/ Vmax wpadł za TIRem jeszcze w Białym ale był pusty i za szybko się zbierał, żeby moja pikawa zdołała się za nim zebrać ;[


wyjazd z Białego na s8



deko grzało, nawet w bezrękawniku



potem wpadłem do taty do pasieki na Krynkę, pszczoły spokojne jak rzadko, metr od ula można pić wodę, robić zdjęcia, gadać...
zacząłem je chwalić aż nagle jedna robi wkoło mnie 2 kółka z coraz to cieńszym/wyższym głosem i siada mi na nosie a że wiem jak zachowuje się pszczoła przed wbiciem żądła byłem pierwszy ;] ale musiałem już zchrzaniać:
rozkwasiłem 1 pszczółkę na swym nosie>jeśli choć jedna poczuje unoszący się w powietrzu jad(mimo nektarującego niedaleko rzepaku, mniszka, kruszyny whatever) najprawdopodobniej zaatakuje, a jak jedna to może znaleźć się jeszcze kilka 





zasklepiony miód w górnych narożnikach, centralnie czerw a na dole nakrop(netakr, który pozbawiony wody do iluśtam% będzie miodem gotowym do zabrania), na samym dole ramki komórki trutni(odpowiednie co do ich wielkości). 
Napoiłem się i pojechałem na Suraż i do domu.

temp: 11 /28,3(słońce+czarny licznik) ale 26 jak najbardziej
Kategoria <150km, szosa


suche dane:
84.53 km 0.00 off-road
02:51 h 29.66 AVG:
V-max:50.70 km/h
temp:18.4
przewyższenia:411 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 2196 kcal
dosiadałem: Gazella

same same, but different

Poniedziałek, 28 kwietnia 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 0

czyli wszystko jak wpis poprzedni, ze zmianami:
- powrót bez bluzy,
- zamiast sakwy bagażnikowej -kierownicowa,
- wiatr bardziej E niż ESE jak rano,
- na czosnkową do bierdronki ;]
btw ginexy raczej zaliczone, choć niektóre słowa po raz pierwszy na oczy widziałem ;)

temp: 15,8 /18,4*C
track. j.w
Kategoria <100km, szosa


suche dane:
82.77 km 0.00 off-road
02:48 h 29.56 AVG:
V-max:60.50 km/h
temp:17.0
przewyższenia:411 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 2162 kcal
dosiadałem: Gazella

5,5h okienka

Poniedziałek, 28 kwietnia 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 0

Wyjazd ok 7,deko wieje w jape, łokcie na pulpit i lece. Po niecałej godz wykładu z chir. szczękowej zakończYLYM i wolne do 15(zaliczenie ginekologia) a że uczyłem się pół niedzieli, w nocy i deko rano nie zaszywałem się na wydziale celem nauki tylko z wiatrem wracam do domu by zaraz znów kręcić do Białego.

rzepak za Złotnikami


słońce, chmury, dziś full serwis, ogólnie ciepło tylko rano krótkie spodenki + 10*C ;/ ale wozić długie gacie.. ;/

temp: 10,3 /17 /15,3*C
trasa: Ł-B-Juchnowiec-Złotniki-S-Ł
Kategoria <100km, szosa


suche dane:
95.25 km 2.00 off-road
03:30 h 27.21 AVG:
V-max:52.50 km/h
temp:26.1
przewyższenia:569 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 2462 kcal
dosiadałem: Gazella

Motoserce Białystok i deszczyk

Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 26.04.2014 | Komentarze 2

Wyjazd by oddać krew, ale przede wszystkim wziąć za to 'moto-shirta';] Rano ciepło, choć słońca niewiele. Na miejscu oddałem krew, pobyłem chwilę z Przemem i Paulą i zawinąłem się do Pauliny w stronę WysMaza, co przyszło mi do głowy na imprezie. Po drodze okrutnie wiało. Na początku w plecy ale od Sokół... masakra. Jako, że miałem 450ml krwi mniej ciężko było wkręcić się wyżej i leciałem 16-20-25max/h na trasie Sokoły-Piekuty. Potam zaczęło kropić.. miałem nadzieje, że nie bd musiał wzywać SOS z Łap ale niestety. Z Pauliną pogadalim, popilYm herbaty i tata nadjechał. Deszcz jeszcze bardziej się rozpadał, ale ogólnie wycieczka ok. Z Zalesianach samochody zatrzymują się i przejeżdża crossowa wycieczka >50 maszyn na naszych i np lubelskich blachach. Mieli pilota więc coś grubszego ;) a polecieli na motoserce, tylko bezdrożami. 


od Mikołaja ;] +czekolady i batony których nie ma na foto


przed Łupianką, chmurki zbierały się od wczorajszego wieczora


i zgotowały mi co zgotowały ;[




btw tył już dogorywa, no ale 19kkm w każdych warunkach, pod każdym obciążeniem no i kupiona używana


przednia oczywiście z bieżnikiem


Sram PCcostam (wszsytkie 3) zajechane konkret, czekam na przelewy i kupuje 3 nowe. Wczoraj podociągałem szprychy, docentrowałem i takie tam jako, że miałem trochę czasu.
Maj wypadnie z konkret rowerowania -zaraz egzaminy, sesja= ma-sa-kra.


temp: 13,6 /26,1 /18,1*C
Kategoria <100km, szosa


suche dane:
81.50 km 0.00 off-road
03:10 h 25.74 AVG:
V-max:46.60 km/h
temp:24.6
przewyższenia:422 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 2038 kcal
dosiadałem: Gazella

wietrznie

Piątek, 25 kwietnia 2014 · dodano: 25.04.2014 | Komentarze 1

Na zajęcia na 10, wyjazd 8,40 a klinice okazało się, że za mało osób(konferencja na wydziale=uspr z zajęć ;p) i bez sensu je zaczynać, wiec innym razem z inną grupą. Przynajmniej dałem Piekutce prezent na urodziny dopadając ją pod Pałacem Branickich. 
Co do trasy to wietrzna masakracja, ale łokcie na kierownice i jedziemy. Słońca od groma, temperatura wysoka więc znów opalanie. Bd musiał kupić jaki kondom na Galaxiego na ramię, bo ten po n8 deko ciasny ;) a nie ma jak muzy po trasie słuchać. Wydawało mi się, że w n8 muzyka jest HQ ale w S3... FULL HDmusic ;)
W sakwie 10kg bo odebrałem jeszcze jedno zamówienie na Sienkiewicza i jadąc pod Fieldorfa szybko majtłem kierą prawa lewa lewa prawa i na pierwsze co mi się skojarzyło to flaczek z przodu, a to tył machał rowerem, a dodatkowo czuć go było na każdym krawężniku i podjeździe.
btw wczoraj to na fanpageu Białegostoku kilka os jeszcze zatrzasnęło się w tej windzie ;) dziś kręcąc na Sienkiewicza widziałem gościa ładującego się do niej z rowerem -ciekawe z jakim skutkiem ;p

temp: 14,6 /24,6*C
track: Ł-B, po Białym-Klepacze-S-Ł
Kategoria <100km, szosa


suche dane:
90.22 km 0.00 off-road
03:26 h 26.28 AVG:
V-max:45.10 km/h
temp:26.2
przewyższenia:411 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 2231 kcal
dosiadałem: Gazella

zamknięty z rowerem w windzie ;)

Czwartek, 24 kwietnia 2014 · dodano: 24.04.2014 | Komentarze 2

ale od początku. Rano okrutnie wiało i w sumie wieje dalej co z resztą odbiło się na średniej. Zajęcia miałem kończyć koło 17 a nie o 10 jak wyszło ;) Ze szpitala pojechałem coś załatwić na Sienkiewicza i musiałem przeprawić się przez podziemne przejście na Sienkiewicza z Piłsudskiego, gdzie nie ma możliwości zjazdu tylko znoszenie bika, a że w sakwie znów nie mało wpadłem na pomysł windykacji. Gazelkę postawiłem na jedno koło, wprowadziłem, drzwi się zamkły, wcisłem przycisk i stoi. Wykorzystałem już wszystkie przyciski, i po 2 min przyszła pora na S.O.S. do serwisu... "co się stało, serwis zaraz przyjedzie"... + nade mną wielka kamera. Dopływ powietrza jest także czekam odpisując smsy. Minuta, dwie, trzy, cztery... w głośniku słyszę konwersację obsługujących windy ale na zewnątrz metalowej kabiny cisza. Rozchyliłem pierwsze drzwi, a drugie-zewnętrzne zatrzaśnięte(e-magnes czy co?). Próbuję drugi raz i to samo. Drzwi wewnętrzne domknęły się i winda podjechała 5-10cm w górę. Trzecia próba, użyłem deko siły ale i wewnętrzne i zewnętrzne drzwi udało się sforsować i opuściłem windę bez pomocy serwisantów. Załatwiłem sprawę, wpadłem do Przema po zeszyt i do domu, z wiatrem w plecy, przeważnie. Dmucha dziś całkiem całkiem. Średniej nie poprawiłem, ale o telefon i słuchawki z bluzą poszły w sakwę a na garba zarzuciłem bezrękawnik i zacząłem opalanie się do samych Łap ;]
btw rano musiałem spalić gumę przede dzieciakiem na DDRze nie wiedzącym dokąd pójść, potem drugi raz, z mojej winy, myśląc że zdążę, ale osobówka była szybsza ;/

temp: 11,2 /26,2*C
track: Ł-B, po Białym-Juchnowiec-Złotniki-S-Ł
Kategoria <100km, szosa


suche dane:
81.12 km 0.00 off-road
02:40 h 30.42 AVG:
V-max:72.40 km/h
temp:27.5
przewyższenia:379 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 2094 kcal
dosiadałem: Gazella

wietrznie

Środa, 23 kwietnia 2014 · dodano: 23.04.2014 | Komentarze 0

Cała noc nie podsypiania nad anestezją mimo 10g guarany, która początkowo zmysły wyostrzyła ale potem ded, no to pigułka ale i ta długo nie trzymała. Kazał uczyć się ze znieczuleń przewodowych, a zaczął... od swojego konika -niewydolności oddechowej tym razem pod postacią ARDSu. Przynajmniej nie piłował jakoś specjalnie, potem zapowiadane na dziś znieczulenia przewodowe i na koniec wykład ze wstrząsów. Dożyliśmy jakoś do końca a za tydz na oddział więc na czilu powiedzmy.

Rano wyjazd z wiatrem w plecy do Turośni, gdzie wiatr przeszedł w boczny, aczkolwiek nie przeszkadzał i z dojazdy wyszła całkiem niezła średnia(foto 2km od uczelni). 10,1*C na dzień dobry a ja w krótkich gatkach, jako że w dzień ma być >20*C. Suma summarum nie było źle, powrót przeważnie z wiatrem w plecy. Miał być przez Złotniki ale w Juchnowcu zaczęło kropić i nie chciałem dewastować spd'ów. Na takie pogody uruchomię chyba wysłużone Diadory, bo Speców wielce mi szkoda. 



temp: 10,1 /27,5*C
track: Ł-B, po Białym-Juchnowiec-S-Ł
Kategoria <100km, szosa