avatar Blog gryzmoli RamzyY z metropolii Łapy. Przejechałem z BS 82898.00 km z czego 9227.83 off-road.
Zazwyczaj jeżdżę Vśr 1km/2'

-->ŻYCIE BEZ ROWERU POWODUJE RAKA I CHOROBY SERCA<--
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
w 2010r licznikowo wyszło 2018km LEVELem A2

<<- RowerowI ->>


Odwiedzone gminy

free counters



ArchiwuM X

Wpisy archiwalne w kategorii

szosa

Dystans całkowity:50041.83 km (w terenie 2076.55 km; 4.15%)
Czas w ruchu:1817:06
Średnia prędkość:25.81 km/h
Maksymalna prędkość:87.80 km/h
Suma podjazdów:245627 m
Maks. tętno maksymalne:190 (106 %)
Maks. tętno średnie:175 (93 %)
Suma kalorii:1315940 kcal
Liczba aktywności:688
Średnio na aktywność:72.74 km i 2h 51m
Więcej statystyk
suche dane:
134.80 km 28.80 off-road
06:49 h 19.78 AVG:
V-max:44.00 km/h
temp:
przewyższenia:1063 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 3717 kcal
dosiadałem: Gazella

Mazury -dzień 2/5

Wtorek, 24 września 2013 · dodano: 28.09.2013 | Komentarze 4

W nocy temp minimalna aż 9,5*C więc ciepło. O 21.40 budzi mnie deszcz, który później spada jeszcze z drzew ‘przedłużając opad’. Rower w przedsionku więc nie moknie i mogę spokojnie spać nie martwiąc się o łańcuch i gąbkowe gripy. Wczoraj wiało i rano dalej wieje, tj pies, ujadał całą noc i ujada dalej. Trzeba wcześniej wyjechać bo w planach więcej km –przynajmniej w teorii. Pobudka o 5.40 i herbata lion i owsianka na goodmorning. O 7.15 wyprowadzanie ‘rosomaka’ z lasu pomiędzy podgrzybkami i po strzelających gałęziach. Po wyprowadzeniu na szosę na licznik wbija 8,8*C –las grzeje. Przejeżdżam przez Narew –wąska jakaś, a w tle zalew Siemianówka.

Sporo wiosek nie mam na mapie, a kserowałem dokładny atlas samochodowy... więc dopytuje miejscowych. Znów mocniejszy wiatr ale czapka i rękawice służą pomocą heh. Ciągle gdzieś pod górę, że nie idzie zmarznąć. Jadę szukając drogowskazu na rezerwat Gorbacz, ale niczego takiego nie ma więc lecę zielonym szlakiem, który odlatuje gdzieś w lewą, a ja kieruję się wewnętrzną navi prosto wg gpsies na Kazimierowo. Po trasie wkupuję wodę, bo cała poszła do gotowania. Po trasie tracę pewność co do trasy i pytam babkę w sklepie w Michałowie i wyjeżdżam w Pieńkach. Dalej za Waliły-Stacja w lesie zaczynają się ‘kocie łby’/bruk, męczę się po nich trekkingiem ale cóż.. po drodze trafia się jakiś ‘leśny facet’ na rowerze i mówi, że dalej bd żwirówka -i chwała Panu!!





Kieruję się żółtym szlakiem, który gubię, wracam do krzyżówki i jadę 2 opcją, gdzie po jakimś czasie pojawia się upragniony znak żółtego szlaku. Na ławce czas na food(chrupki, banan i picie), wyrzucenie wczorajszych i dzisiejszych śmieci DO KOSZA oraz mały streczing. Ciągle jest pochmurnie i wieje, wreszcie nadchodzą chmurki i zaczyna lekko kropić. Debile farbę oszczędzają i gubię szlak na dobre! Sami by się kiedyś przejechali rowerem po puszczy, po środku niczego –imbecyle. Błądzę gdzieś w okolice Krynek, pytam jadącego kierowcę, ale mówi że jeździ tylko znanymi drogami i nie ogarnia. Słyszę ścinkę drzew i kieruję się do gościa z pilą łańcuchową, który pokazuje mniej więcej kierunek –nie chciało mi się odpalać telefonu i navi szperając na ślepo w sakwach. W sumie smartfona włączyłem 3x -spr pogodę, choć i tak trzeba jechać więc można było i nie sprawdzać haha. Stwierdziłem, że zielony szlak może być OK i tak lecę. Mijam samochód na sokólskich(BSK) blachach, więc kierunek powinien być OK. Przede mną zjazd ale po dość miękkim podłożu –rozpędzam się do 27/h i prawie kładę się w błoto. Wyłania się przede mną [Gmina Gródek] coś nie tędy. Jest 11.28 a za mną dopiero 60km. Nadrabiam sporo km, trafiam na jakieś wioski, gdzie znów wlokę się po kocich łbach, miejscami prowadzę po piachu, miejscami nie dam rady iść po piachu ti wlatam na rżysko i nim prowadzę rower –jawnie czarny szlak –przynajmniej słońce wyszło. Nigdy więcej Gazelką nie pojadę w nieznane wioski, mało z siebie nie wychodzę przez udogodnienia, które sam sb zafundowałem.



gdzieś po drodze ‘na wioskach ‘ widzę chmure i szara ścianę –chowam się więc ...przed deszczem


jeszcze trochę terenu i wita mnie upragniony asfalt


Jest 12.15 a przejechane 62,3km –niewiele, średnia 18,1/h. Lecę jakoś na Ostrów(?), Szudziałowo, Krynki jedząc kiełbasę z bułką znalezioną w jakimś zapyziałym sklepie –przynajmniej babka była miła. Wiatr dowala <50/h z 11 wysysając ze mnie życie. Po drodze zakupy gdzieś w Lewiatanie i puszka fanty wpada za haustem
Sokółka 12, a ja już dogorywam


Ratuję się energetykiem, który zaczyna działać i dolatuję jakoś szybciej niż się spodziewałem do Sokółki mijając plantację borówek (praca w Białousach last year), która ‘jest 10 milą’ Białous.


Co chwila wyskakują podjazdy, a zjazdy po nich ‘są niezaspakajające’, a przez wiatr podjazdy są 2x bardziej wyczerpujące. Tracku gpsies nawet nie zmieniam, bo nie wiem jak, ale wyjechałem na płd-wsch od Sokółki.
W Sokółce do kościoła św Antoniego nabrać sił krótką adoracją i udać się dalej na Dąbrowę Białostocką.

wnętrze kościoła


Wychodzę z kościoła, a na zewnątrz ‘pada na bogato’. Chowam rower i czekam na ‘sprzyjające warunki’

para leci jak z ciuchci...***


Do Dąbrowy 40km i wspinając się pod górki para z gęby leci jak z parowozu –temp 10,6*C. Wiatr po deszczu spadł do <40/h. Do Dąbrowy już 21km i ociepliło się do 13,5*C. Noc zapowiada się na deszczową, trzeba więc rozłożyć się obozem z pomyślunkiem(wiatr, spadające gałęzie, wysoko, spadek terenu-co by nie zalało).

za Sokółką


wiatr przed Dąbrową


Dziś wykorzystałem już wszystkie przełożenia prócz 1:1 i nie wyobrażam sobie jazdy bez spd ani wczoraj, ani dziś. Siodełko sprawuję się świetnie, tyłek nie protestuje ale test przyjedzie z końcem wyprawy –średnio 160/dzień a przeważnie ~140. Przymusowy postój w Bierwicha na przystanku PKS na ok. 30’ z powodu deszczu oczywiście.



Jem 9 sezamków, deszcz przelatuje i zbieram się do kupy. Po deszczu temp spadła do 11* ale z vis a vis’a widzę drugiego czubka z sakwami, który tylko się śmieje na mój widok –‘i vice versja’. Od postoju do Dąbrowy cały czas kropi, ale nie zakładam reklamówek na spd’y, bo raczej nie przemokną -chowam tylko aparat. Jadę dalej –w końcu sporo km jeszcze a takim tempem to już w ogóle, a +zakupy i znalezienie miejscówy i rozbicie się...
O godz 16.07 wjeżdżam do Dąbrowy Białostockiej, która wita b.obfitym deszczem, że zatrzymuję się na Bliskiej wyrzucając śmieci i rozglądając się, gdzie zrobić zakupy –pada na Lewiatan. Zakładam kurtkę p/deszczową(jak zmoknie windstop to dopiero bd niewesoło), reklamówki i parzę dalej. Zaczyna się gmina Lipsk a wciąż pada. Obejżdżam wioskę, w której mam zanocować, ale coś źle obczaiłem miejscówkę w domu z kompa i nie ma tam gdzie zanocować –same podmokłe tereny. Wracam więc na trasę Dąbrobwa B. –Lipsk i skręcam na wieżę widokową, widząc tam drzewa sucholubne znaczy iglaste. Widzę jakąś szopkę, ale nie da się tam wbić –kłódka i rozbijam się w padającym deszczu pod wieżą widokową –jest 17.30
Focąc z wieży pada pierwszy kpl baterii –mam jeszcze 3kpl zapasu więc szybko zmieniam i kończę.



nocleg pod wieżą widokową


O 17.50 jestem już rozbity i mogę zabierać się za jedzenie, lekturę Pisma i całą resztę.
18.34 -w namiocie 11*C. Na kolację + kanapek z pasztetem i cebulą, kisiel i jogurt.
Długie spodnie śą mokre od ud po sam dół, skarpety i buty suche(reklamówki) od deszczowych fal z pod TIRów przed Lipskiem, rękawiczki też mokre -reszta sucha. Spać kładę się o 20.15 i wciąż pada. Spodnie suszą się między karimatą, a śpiworem z włożoną w środek ‘zużytą’ koszulką. Rękawiczki suszą się załą noc na rękach i rano są suchutkie, spodnie wilgotne, ale przynajmniej da się je włożyć na tyłek.
Ok. 19 przyjechał samochód z głośną muzyką, zanim wychyliłem głowę zrobił kółko i odjechał, ale po światłach stawiam na golfa III. Mam nadzieję, że dzieciaki nie będą chciały się ’zabawić’ bo po takim dniu nie miałem humoru na ‘młodzieńcze głupawki’. Łykam: 1x polopiryna, 2xK, 1xMg, temp spada do 10,5*C. Odpalam smartfona i new.meteo podaje 0 deszczu na jutro na Lipsk, Augustów i Suwałki, a wiatr <30/h. W nocy –nie wiem o której jeszcze raz przyjeżdżał ten sam golf, ale znów po kółku odjechał.

nowe gminy: Szudziałowo, Michałowo, Sidra, Dąbrowa Białostocka, Lipsk


suche dane:
148.06 km 25.65 off-road
06:35 h 22.49 AVG:
V-max:39.80 km/h
temp:12.2
przewyższenia:761 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 4071 kcal
dosiadałem: Gazella

Mazury -dzień 1/5

Poniedziałek, 23 września 2013 · dodano: 28.09.2013 | Komentarze 0

Zacznę od tego , że relacja z wyprawy w formie raczej dziennika, więc nie każdemu przypadnie do gustu ,ale notowałem na bieżąco i tak wyszło.
Na starcie wiatr zachodni -w plecy więc cisnę zgodnie z naturą. Poprzednio ważony rower +załadunek na wadze w Mirpolu miał 45kg, więc klei się do asfaltu jak należy. Po 48km za Bielskiem pierwszy postój na urynację i Liona. Zaczyna kropić deszczyk, ale proszę Przyjaciela o pomoc i przestaje, choć chmurki krążą dalej. Postoju niby chwilka, a zrobiło się zimno więc dawaj wyższą kadencję...
wyjazd na Suraż


‘ciekawe’ chmury w Bielsku

przymusowy postój


W okolicy Orli napiernicza ostry wiatr, ale już z prawej <60/h chwiejący momentami rowerem
&feature=youtu.be

Wybrałem się rano w spodniach, ale po wjechaniu na wiadukt uświadomiłem sobie, że nie wziąłem spodenek i zawrót +przebranie się w ‘szorty’ bo przecież 13*C to za ciepło. I jechałem tak do końca dnia rozmasowując kolana –czubek! Przynajmniej bluza z windstop’em dawała dziś nieźle po dobrej robocie.

wał z chmur przed Hajnówkją po lewej

i prawej


W Hajnówce znów coś kropiło, średnia póki co 25,2/h, wpadłem pod byłą uczelnię, potem do Biedronki i pięknego kościoła.

pod wydziałem leśnictwa PB w Hajnówce

kościół na wylocie na Białowieżę, „hunting style”



Dalej ruszam na Białowieżę. Po drodze przez puszcze mrozi po rękach jakby <10*C. W pół drogi między Hajnówką a Białowieżą mijam drogowskaz na skansen /whatever Budy, a że na liczniku mam 40km do noclegu a jest 12.00 to nie będę siedział w namiocie all day tylko zajadę. Niczego nie znalazłem, tylko pochłonąłem jogurt i kilka ciastek (zbyt szczegółowy ten wpis ale piszę, żeby mieć ogólne odniesienie). Po >3km niczego nie widzę prócz domków i zajazdów, znaku nie ma więc powrót na Białowieżę. Byłem w 2010 samochodem –w centrum nic się nie zmieniło(tylko dostałem spadającym żołędziem z czoło), a żubry, wilki i całą resztę też widziałem w ’10. Nudząc się za kółkiem popróbowałem jazdy bez trzymanki i całkiem całkiem wychodziło ale na max skupieniu.
Jadąc przez Puszczę delektowałem się zapachem i widokiem starych, wysokich, przewróconych i gnijących drzew, którymi nikt się nie opiekuje. W rowie 0 śmieci, 100% zapachów natury, bez dymu, gnojówki itp wyostrzających zmysł powonienia hah. Pochłaniam 3 paski czekolady w międzyczasie. BTW w Białowieży chyba na każdej chałupie ‘wisi jakaś agroturystyka’, pokoje czy inne ‘frei zimmery’. Średnia spada na 24,7. Wjeżdżając za znakiem [Narewka] lecę w kierunku Siemianówki po terenie Puszczy Białowieskiej wsłuchując się w ciszę. Lecę 15-20/h omijając dziury –jeden zgapa może zakończyć wyprawę- >40kg rower to nie 11kg zabawka, na której dziury nie robią wrażenia. Przerwa na ciasteczka owsiane, banana i urynację.

kolejka wąskotorowa




lecę żółtym..

jakby kogoś interesiło...


Dziur nie wytrzymuje mocowanie torby ze śpiworami i ciągnie się po ziemi, ale chwila, pomysł i do końca wyprawy siedzi jak przyszyta. Mijam aleję majestatycznych Dębów Królewskich, ale nie wierzę, że ta cyfrówka zrobi im dobre foto, więc tylko patrzę(szkoda że mój smartfonik nie ma ładowarki na AA –do cyfrówki wziąłem 3kpl zapasu). Teren staje się luźniejszy, koła zapadają się tnąc drogą –w końcu wbite 4atm.. Mijam znak [Narewka 2,5km] i zawijam –jako że mam jeszcze kupę czasu- na Kosy Most robiąc dodatkowe przewyższenia i terenowe km trekkingiem,

przez Puszczę Białowieską





lektura



Jadąc na Kosy Most kilka x zrywam trakcję jadąc zbyt szybko po błotnych garbach. Na liczniku 123km a nogi zaczynają już odczuwać dodatkowe kg na rowerze. Powrót na Janowo, koniec dziur i zaczyna się gmina Narewka. Wiatr nie daje o sobie na długo zapomnieć i duje <50/h do samego noclegu.
Na kolację pół maczki paluszków z sezamem, płatki owsiana typu fast food i kisiel.
Paliwo do palnika pali się max 15minutale 0,5l wody zagrzewa z zapasem na 0,7L

Kosy Most



kuchenka wojskowa


&feature=youtu.be

obóz wędrowny



Siemianówka –nie bały się zbytnio, a podszedłem na 5-6m


Przed snem 2xMg + 2xK(skurcze mięśni) i 2xPolopiryna profilaktycznie –pierwsza noc.
Odmawiam różaniec, czytam Pismo Święte, ząbki i spać o 19:15. Na nogach podwójne bawełniane skarpety, polarowe dresy, bluzy: dresowa +polarowa a na głowie czapka hah

nowe gminy: Orla, Czyże, Białowieża, Narewka
temp 12,2/16,9*C


suche dane:
96.72 km 4.60 off-road
03:31 h 27.50 AVG:
V-max:44.80 km/h
temp:14.0
przewyższenia:507 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 3270 kcal
dosiadałem: Pająk

biblijny potop

Sobota, 21 września 2013 · dodano: 21.09.2013 | Komentarze 0

jawnie heh dojeżdżam do WysMaz, poleciałem na Brańsk, za Szepietowem oglądam się, a w stronę na Zambrów obraz jaki musieli ujrzeć ludzie z arki Noego po potopie. Przede mną chmury a za mną gdzieś daleko słońce.
Co do samego wyjazdy plan był na 60km więcej ale planowałem wczoraj że zgodnie z pogoda opady na razie ustaną a tu guzik! Do WysMaz wiatr sdczko przeszkadzał, od do Brańska w plecy, ale coś zaczęło padać aczkolwiek nie na tyle, żeby 'zdyjmać' słuchawki, później mocniej ale 3km za Brańskiem ustało i wiało tylko obniżając średnią 29/h. Miałem grzać na Hodyszewo, ale wyszło, że liznąłem terenu zajeżdżając na ojcowiznę(moją dziadkowiznę) ale więcej grzybiarzy niż grzybów, których i tak już mam na rok spokojnie natrzaskacych a z poprzedniego roku jeszcze są. Później trochę kałuż, leśnych dróg i nogi lekko zaszły błotkiem.
Trip udany, pająk ruszony z domu tylko coś ciężko było przyspieszać/jechać szybciej bo wczoraj krew oddawałem i a i 1,5 tyg nie jeździłem.


temp 14/16,7*C
Kategoria <100km, szosa


suche dane:
84.83 km 0.00 off-road
03:35 h 23.67 AVG:
V-max:40.60 km/h
temp:13.6
przewyższenia:469 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 2690 kcal
dosiadałem: Gazella

rozpędzając 45kg w 4x deszczu

Czwartek, 12 września 2013 · dodano: 12.09.2013 | Komentarze 6

czyli planowane Mazury nie wypaliły at present day.
Pakowanie skończone o 1.45 i spać. Wyjazd z domu o 7.40 i po 2km przypomniałem, że zapomniałem bidonów ale cóż, nie chce mi się wracać -w końcu to nie pompka czy dętka. Po rękach daje 14*C ale po podjeździe robi się znośnie, a nie chce mi się stawać i sięgać do sakwy po rękawiczki mimo, że celowo umieściłem je na wierzchu bo potem machinerię znów trzeba rozpędzać. W Zawykach zajeżdżam po wodę a las za wioską wita niesamowitym, podeszczowym zapachem. Średnia nie wznosi się powyżej 21-23/h. Szybkie manewry kierownicą są trudne ale zaryzykowałem jazdę bez trzymanki i kilkadziesiąt metrów pojechałem, ale na max wyczuleniu na każde machnięcie. Opony lepią się do podłoża przy 4atm że aż miło, nic nie podskakuje, nie brzęczy, nie trzeszczy.


Po 30km jakiś km przed sobą widzę siwą ścianę idącą na mnie. Kitram się na przystanek i zakładam kondom na torbę na kierownicy z przeczuciem, że to mżawka i pojadę dalej ale zanim wyciągnąłem pokrowiec, założyłem, zrobiłem foto to poszła ładna, 10min ulewka. Myślę -Panie, jeśli Twoje plany są inne od moich to mam jakieś 5km do Bielska: niech popada jeszcze to zjadę na 'hałs'. 1km przed Bielskiem zaczęło dość grubo, choć rzadko padać, zatem skręt na Wyszki. Przez Bielsk leciałem główną -19natką mimo zakazu. Wjedź 45kg rowerem z >25kg bagażu na wysoki krawężnik whatever to podróż przedłuży się o zmianę dętki w najlepszym wypadku.

W sumie deszcz łapał mnie jeszcze 2x i to z jasnego nieba -bez ciemniejszych chmur co tylko potwierdziło obrany kierunek.
Od deszczu:
* marzną ręce(rękawic nie włożę bo zmokną, a jeśli nałożę na nie latexowe-miałęm ze sobą- to ręce się zapocą)
* woda z pod samochodów, podnoszona -mimo błotników- z asfaltu, padająca z góry mimo reklamówek na butach ścieka po łydkach do butów,
* moknie nos hehe
i w ogóle jest do bani.
Poczekam może do poniedziałku. Jeśli sytuacja meteo się nie wyklaruje to jadę i tak, 'bikos' w tym sezonie nie znajdę już czasu na tygodniowy wypad z powodu studiów.
W Łapach przed wiaduktem zjechałem na MirPol -złom -chciałem zobaczyć ile waży rower. Wagę mieli z dokładnością do 5kg ale zawsze da to jakiś pogląd bo tak ciężko nie jechało się nawet z Ryk z 20kg na tyle. Waga pokazała 45kg bagaż+rower oczywiście +moje 73kg to daje jakieś 115kg masy pędzącej przed siebie hehe.
Wyprawa w sumie OK -przynajmniej miałem posmak (80km/planowane na dziś 120 do Siemianówki) co czeka mnie przez 6dni Mazu-tripa

temp 13,6/15*C
Kategoria <100km, szosa, wyprawowo


suche dane:
275.42 km 0.00 off-road
11:47 h 23.37 AVG:
V-max:50.90 km/h
temp:11.0
przewyższenia:1550 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 8817 kcal
dosiadałem: Gazella

275km, 11h z 19kg 'na pace'

Poniedziałek, 9 września 2013 · dodano: 09.09.2013 | Komentarze 0

Wyjazd o 7.20 z myślą pokonania bariery 250km z 19kg bagażu. Początkowo było jakieś 17-18kg ale żarcia ubyło a od kolegi jak ostatnio bywa nie wyjechałem z 'pustą sakwą' bo dostałem ~2kg świeżego, mrożonego świniaka -polędwica i kiełbasa. Na rowerze z cięższych rzeczy miałem jeszcze laptopa z ładowarką i 2 mamroty dla Sylwii i Pauli, które dąłem im w Białym lightując bagaż.
wyjazd

democik

Co do samej trasy to planowałem wyjazd na dziś bo raz że w niedzielę rano zawsze jest kościół czyli wyjazd po 10, dwa- wiatr z 3-5 więc jechać było ok, czasami walił centralnie w łypę, ale zależnie jak układała się krajowa 19naskta. Temp: wyjechałem zw 11*C w zimowych ciuchach i rękawiczkach ale po 30km było już ok 14*C i rozebrałem się w lesie

W Międzyrzecu znów na tym samym skrzyżowaniu na czerwonym, ale wcześniej foto oldshooli: mustang i merol na sell, rzute oka i blacharka do renowacji

Za Siemiatyczami


i dalej -przed Zabłudowem


Dociągnąłem się do Białego bez większego zmęczenia, tyłek nie boli... magiczne nowe siodełko czy pobyt u babci na wsi??


czekając na Sylwię...

później na Mieszka do Pauli i wyjazd od niej ok 19.15.
Foto przed Uhowem

welcome home

Podsumowując: analizując dzisiejszą wyprawę 3stówy zrobił bym bez problemu, tyłek nie boli a tylko to się na takiej trasie liczy. Jedzenia jeszcze zostało i z 1/3 bidonu wody.
Jutro jeszcze do Białego w sprawach uczelnianych i we środę Mazury welcome to!!

BTW na liczniku coś nie tak wyświetla się z czasem jazdy, ale średnia 23,6/h to jakoś dopasowałem do czasu wycieczki a trip ogólnie od 7.20 do 20.20 więc jak na taki załadunek średnia świetna.

temp: start 11/szczyt 27,8/wieczór 14,3*C
Kategoria >250km, szosa, wyprawowo


suche dane:
49.87 km 5.80 off-road
02:27 h 20.35 AVG:
V-max:52.00 km/h
temp:26.5
przewyższenia:400 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 1537 kcal
dosiadałem: Gazella

wyczilować na Michów

Niedziela, 8 września 2013 · dodano: 08.09.2013 | Komentarze 2

Chciałem wyciągnąć Sebka, ale był zmachany maratonem i nie dałem rady. W domu siedzieć już nie mogłem a i forsować się nie mogłem, bo jutro ~250km z >15kg bagażu, więc bd wezwanie. Trasa Baranów>Michów>Przytoczno a potem na Podlodów na stawy polatać po groblach z zawrotną prędkością 5-7/h. Piękny zapach wody/błota whatever a wcześniej w Jeziorzanach piękne okolice i sporo ptaków m.in kaczki i łabędzie. Pobłąkałem się po groblach i przez Brzozową na Sobieszyn pognałem do domu.
Jeziorzany

stawy Sobieszyn/Brzozowa



temp 19,9/26,5*C
Kategoria <50km, szosa


suche dane:
105.92 km 3.00 off-road
04:01 h 26.37 AVG:
V-max:49.00 km/h
temp:16.2
przewyższenia:600 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 3284 kcal
dosiadałem: Gazella

Kazimierz Dln na Dęblin

Sobota, 7 września 2013 · dodano: 07.09.2013 | Komentarze 0

Nie mogłem usiedzieć już w domu i porwało mnie na Kazik. Przez Baranów tym razem na Puławy między TIRami, potem przez Bohotnicę i Kazik. Tam Wczołgałem się z rowerem na Górę 3 Krzyży-patrzyli jak na czuba hehe- i powrót. Kocie łby czaiły się wszędzie na 1,5 calową oponę -Spiderem bym przez to przeleciał 50/h między stadem turystów. Potem wałem wzdłuż Wisły do samych Puław do mostu i dalej na Dęblin [801], pozwiedzałem rowerem trochę miasto i trzeba było wracać bo zimno a na mnie tylko bezrękawnik ;/ Jazda całkiem OK, trochę wiatru, przewyższeń a siodełko powinno być OK na Mazury.
Foto wstawię ze stałego łącza, bo w tel i tak już prędkość obcięli po przekroczeniu 300mb.
widok z góry



temp 16,2/29,1*C
Kategoria <100km, Lubelskie, szosa


suche dane:
63.36 km 0.00 off-road
02:06 h 30.17 AVG:
V-max:58.50 km/h
temp:13.8
przewyższenia:400 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 1709 kcal
dosiadałem: Gazella

po kostkę do gitarrry

Czwartek, 5 września 2013 · dodano: 05.09.2013 | Komentarze 0

Do wujaszka do Puław po kostkę, bo przywiózł mi gitarę a 'palcyma' nie da się wszystkiego wybrzmieć. Przez Sarny do [17] potem na Żyrzyn i na wjeździe do Puław średnia 31,0/h ale potem miasto i cóż ;/ U wujaszka godzinka i wyjazd po 19 a nie miałem latarenki i dupka. Do Żyrzyna dociągnąłem a potem po omacku i zaliczyłem kilka dziur ;/ na szczęście w kołach 4atm bo pod sakwy naładowałem aż tyle. Z 3setki jak się okazało nici po raz enty w tym sezonie ;/
Zmarzłem po witach i tyle.

temp 13,8/21*C
Kategoria <100km, Lubelskie, szosa


suche dane:
41.73 km 0.00 off-road
01:43 h 24.31 AVG:
V-max:62.40 km/h
temp:24.4
przewyższenia:200 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 1056 kcal
dosiadałem: Gazella

62,4km/h z 9kg na bagażniku

Środa, 4 września 2013 · dodano: 04.09.2013 | Komentarze 0

Trip zakupowy do Sobieszyna i Ryk. Powrót z 5 mlekami, 3 jogurtami +jakieś 1,5kg kluczy dętek itp. Z górki za Bliską znów szał baj najt, słuchawki z głowy i lecimy słuchając czy Gazelka wytrzyma ;p a raczej obejma do prawego ramienia głównego bagażnika. AVG niska bo i wiatr i kilka km po chodnikach bo ruch dziś jak rzadko.

temp 17,9/24,4*C
Kategoria <50km, Lubelskie, szosa


suche dane:
219.02 km 0.00 off-road
09:27 h 23.18 AVG:
V-max:45.30 km/h
temp:10.3
przewyższenia:1035 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 8351 kcal
dosiadałem: Gazella

352km z 17kg na rowerze ;) cz.2

Poniedziałek, 2 września 2013 · dodano: 02.09.2013 | Komentarze 4

foto i lepszy opis ze stałego łącza...
O 7 byłem już na rowerze, ruch jak rzadko -krajowa [60] do Ostrowi i [50] do Mińska, zimno: rękawice, bluza zimowe z windSTOPem i zimowe spodnie, a nawet słuchawki bo w uszy było zimno a na wyjeździe licznik pokazywał 10,3C ;]
Do Ostrowi wiatr w plecy(całościowo w plecy miałem max 50km w plecy)
ruch na [50] jak widać spory

i kawałek po ekspresówce heh -nic nowego

ale koniec tego 'dobrego'

Do Mińska wiatr z 1-3 za Mińskiem Maz już w plecy +z boku
Za Mińskiem zjechałem z trasy na ognisko przy muzyce z lapka heh

W Jeruzalu -m.in tam kręcą Ranczo troche popadało,kiedy chciałem wyjechać ale po 15' zastopowało, choć wyjechałem z mżawce. Na foto bełt -Wilkowyjski Mamrot


10km od Sobieszyna/mety 2dniowych zmagań pogodowych

i finisz na ganku

W aż taki wiatr, z takim obciążeniem, tak długiej trasy jeszcze nie leciałem. Rower momentami nosi po pół metra w obie strony mimo, że rower bez bagażników ważył 13,1kg, ja 73 +17kg w torbach czyli jakoś ponad 100kg ;]
Razem pogoda tak zmienna tak że jakoś 5 raz już się przebieram, bo albo słońce+deszcz, albo wiatr+ciemności od chmur. Później przestałem zdejmować reklamówki z spd'ów -przynajmniej cieplej w syry ;],
Na otwartych przestrzeniach wyciągam 15km/h -to wszystko na co mnie stać. Tak jak pisał icm -porywy do 72km/h to na polach z całą pewnością. 50km przed metą(Sobieszynem) dowalało konkret już że ciągnąłem się jak emeryt, ale jak tylko droga się odwróciła względem wiatru to ciągnąłem 35/h a z tymi 17kg jechałem jak czołg ;) słyszałem tylko wciskanie się marathonów w asfalt co było bardzo przyjemne, kiedy równałem się prędkością z wiatrem. Do domu wpadłem po 11h -żeby godz później włączął bym latarkę ;/

stanisławów(nie wiem obecnie które woj.)
Mazowieckie -gminy Brok, Sadowne, jakaś na S -przeoczona, Łochów, Jadów, Strachówka, Dobre, Mińsk Mazowiecki, Cegłów, coś(?), Wodynie
Lubelskie: Stoczek Łukowski

track nisany w Łapach:
&authkey=957C93024FE9C7A7756BC6064BD06DD58609B1CFA7BF2176