avatar Blog gryzmoli RamzyY z metropolii Łapy. Przejechałem z BS 82898.00 km z czego 9227.83 off-road.
Zazwyczaj jeżdżę Vśr 1km/2'

-->ŻYCIE BEZ ROWERU POWODUJE RAKA I CHOROBY SERCA<--
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
w 2010r licznikowo wyszło 2018km LEVELem A2

<<- RowerowI ->>


Odwiedzone gminy

free counters



ArchiwuM X

Wpisy archiwalne w kategorii

Lubelskie

Dystans całkowity:4071.35 km (w terenie 215.70 km; 5.30%)
Czas w ruchu:160:43
Średnia prędkość:24.07 km/h
Maksymalna prędkość:71.10 km/h
Suma podjazdów:18389 m
Maks. tętno maksymalne:187 (106 %)
Maks. tętno średnie:157 (89 %)
Suma kalorii:117515 kcal
Liczba aktywności:43
Średnio na aktywność:94.68 km i 4h 07m
Więcej statystyk
suche dane:
46.87 km 0.00 off-road
02:06 h 22.32 AVG:
V-max:66.30 km/h
temp:18.4
przewyższenia:300 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 1210 kcal
dosiadałem: Gazella

kółko z Sebastianem

Sobota, 7 maja 2016 · dodano: 07.05.2016 | Komentarze 0

Szybką przejażdżka z Sebastianem zaczynając od Sarn, na Nowodwór, Grobowce, Rycze i do Lenda a tam rozjazd. Cała drogą przegadana i przeciwna solidnie wiatrem -jeszcze raz dzięki :)




suche dane:
58.08 km 5.00 off-road
02:32 h 22.93 AVG:
V-max:62.60 km/h
temp:25.0
przewyższenia:400 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 1567 kcal
dosiadałem: Gazella

kółko na Dęblin i 62,6km/h z górki w Ułężu

Piątek, 6 maja 2016 · dodano: 07.05.2016 | Komentarze 2

Po wczorajszym 265km występie dupa nie boli le siodełka, ale kolana to inna bajka :/ to była chyba moja ostatnia wyprawa z sakwami -kolejna będzie raczej motorem ewentualnie jeśli rozłożę taki dystans na 2, może 3 dni bo nie ma co się rwać jak kolana mają starczyć do końca życia.
Pojechałem na Ułęż, potem Sarny i prosto przez DK48.zapowiadało się pięknie...dobry asfalt i cień lasu,ale jak tylko z niego wyjechałem-kaplica. Do Dęblina jakoś dojechalem, ale wracałem już na Moszczankę a stamtąd znów nas Sarny z stronę Lublina.



DDR w Dęblinie omijajcie szerokim łukiem-chyba że macie fulla :)


Temp:18,4/24,7*C
Kategoria <100km, Lubelskie, szosa


suche dane:
265.01 km 10.00 off-road
09:27 h 28.04 AVG:
V-max:53.00 km/h
temp:30.1
przewyższenia:1585 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 6889 kcal
dosiadałem: Gazella

265km, <20kg bagażu, po oddaniu 0,5l krwi :) z Bożą pomocą

Czwartek, 5 maja 2016 · dodano: 05.05.2016 | Komentarze 0

Rower to pojazd napędzany siłą woli - i dziś tego oświadczyłem szczególnie, choć Bóg i wiatr tez mieli swój udział. Więc zaczęło się tak,że by mieć jeden dzień urlopu więcej (z dziś mam 2.5 tyg ) pojechałem rowerem do Białegostoku oddać krew.
Krew oddałem i myślę "jak będę dobrze się czuł w drodze powrotnej (30km) to jadę do dziadków dziś a nie jutro...i pojechałem.



i żegnam Białystok bez 450ml


"zestaw startowy" ;p


dojazd do DK 19 i wiatr jak znalazł ;)
z lekkością wkręcam się na 35km/h ale jak tylko pojawia się górka to brak krwi i ok 15kg bagażu odcina mnie ;/


już na DK 19



2 gruszki i pół jabłka x2(w blender) +litra wody na drogę starczyło (z napojów oczywiście)
pierwszy postój po 80km od domu i 110km od Białegostoku, 10-minutowy przed Sarnakami




drugi postój, tym razem park w Międzyrzecu i prawie pół-godzinny


ulewa się nabliżała co chwila ale z Boską pomocą udawało się ;)


PSP Radzyń Podlaski jadący do akcji

deszcz nie odpuszcza... i zapierdziela coraz bliżej


ale już jestem- suchy i prawie na miejscu ;)


Glory hAlleluyah!! - na miejscu :)

choć deko zjarany ;)





suche dane:
123.68 km 0.00 off-road
04:59 h 24.82 AVG:
V-max:46.60 km/h
temp:13.6
przewyższenia:442 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 4573 kcal
dosiadałem: Gazella

do kumpla

Piątek, 3 października 2014 · dodano: 04.10.2014 | Komentarze 0

Wiatr przez 4dni odwrócił się o 180* i znów dawał od 12 do 3ciej. Pogoda słoneczna, więc jechało się całkiem przyjemnie. bolał tlyko krzyż po 3 dniach 'zabawy' z drewnem. Ogólnie nie jest źle z jazdą po takiej przerwie.

temp: 13,6, później 20,2 i pod koniec 16*C

suche dane:
206.38 km 2.90 off-road
08:45 h 23.59 AVG:
V-max:61.70 km/h
temp:12.9
przewyższenia:1164 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 7166 kcal
dosiadałem: Gazella

po 3 mies bez treningów

Poniedziałek, 29 września 2014 · dodano: 30.09.2014 | Komentarze 9

Po zakończonej robocie(borówki) wypad z rana na trasę Łapy-Sobieszyn czyli standardowa 2setka do dziadków. Na bagazniku 10-13kg bagażu, wiatr miał być tylko boczny, a wyszło że ponad połowę trasy wiał z 1-2 ale cóz...wyjechałem i odwrotu nie ma. 
Trasa wykonana celem udowodnienia sobie, że dam jeszcze rade i nie taka stara dupa ze mnie ;p
Choć czas do bani, bo najdłuższy jaki do tej pory miałem na tej trasie to wydaje się do zaakceptowania.
Z 'defektów' to tylko tylek i delikatnie kolana.
pzdr
 
Siemiatycze




Bug za Siemiatyczami


jakiś dziwaczny zwierz, coś jak lama, brązowy, szyja biała wtf?










suche dane:
408.51 km 0.00 off-road
16:30 h 24.76 AVG:
V-max:54.90 km/h
temp:9.7
przewyższenia:2182 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 9438 kcal
dosiadałem: Gazella

Bez pociągu, wiatru w plecy, chwała Panu, ryj się cieszy

Sobota, 8 marca 2014 · dodano: 09.03.2014 | Komentarze 83

Zacznę od tego że nie wiem, czy bd pasowała Wam taka dziennikowa(jak Mazury) forma wpisu, ale nie miałem co robić, gdzie patrzeć bo raz noc, dwa trasa znana. Jak coś uwagi MILE widziane ;]

Wyjazd lekko po 21 i ciemno jak w ... żadnej gwiazdy -total darkness, do tego wmordewind do Dziadkowic potem jakoś mniej czułem-może pigułka z kofeiną pomogła. Na trasie same tiry ale żadnego nie idzie się łapnąć, bo pędzą za szybko.
Przed Brańskiem pierwszy brejk za potrzebą

Za Popławami zaczyna się event: żyć albo nie żyć. Tyle głębokich dziur koło siebie... za dnia nie idzie wszystkich ominąć a nocą... ale jakoś przejechałem bez strat w sprzęcie. Wyprzedził mnie jakiś blaszak i też nie leciał >30/h.
Mijające mnie TIRy zapierniczały światłami jak reflektory w kopalni ..żeby mieć choć 1 taki reflektor czym zasilić...z poziomu roweru oczywiście.

Za Siemiatyczami znów potrzeba wzywa ale i spać zaczyna się chcieć, więc szejk guaranowy 


gdy dopada w drodze słabość guarana daje radość

Za Sarnakami zaczyna się lekka mgła, więc zaczyna robić się zimno, więc zmiana rękawic -na polarowe(miałem spakowane w sumie 3 pary). Patrząc po flagach/reklamach wciąż lecę pod wiatr, nie jakiś porywisty, ale na takim dyście przeszkadza skutecznie.
Widzę gościa w volvo, który wyjeżdżając z podporządkowanej z Grzybowa czekał 350-400m aż do niego dojadę -chyba myślał że to samochód.To już drugi taki przypadek dziś ;] Mgła staje się coraz gęstsza, ale widoczność jest jeszcze jeszcze. 
Zaczyna mnie męczyć zgaga, więc piję co się da, ale nie przechodzi.
Na drodze jestem  tylko ja, moje słabości, noc, asfalt i nadzieja że lampka nagle nie przestanie świecić sama z siebie (mam 2gi 6xaaa,mini powerbank ale to 2h skutecznego światła)
Ruch powoli ustaje, polskich ciężarówek nie widać, a pojawia się  Litwa, Rumunia i trochę Turcja. Za Łosicami mgła jest już znacznie gęsta, a po godz drugiej na drogach robi się całkowita pustka.
wylot za Łosicami

Znów chwila na urynację -tak szybko się przy tym wychłodziłem, że musiałem dopierniczyć na kadencji.


W Międzyrzecu idzie druga tabletka 'Cardiamid z kofeiną'. 3-4 nad ranem to godzina, kiedy najbardziej chce się spać przynajmniej mi i doświadczam zasypiania za kierownicą tak samo jak za kółkiem w drodze do Pienin w 2011r i wcale nie jest mi z tego powodu do śmiechu. Łapię się na zjeżdżaniu do środka drogi, oczy się zamykają a nogi kręcą dalej -jeśli nie wierzycie spróbujcie(choć może lepiej nie) sami. To specyficzne dla tej godziny -zauważyłem to siedząc na kompie do 5 czy 6 kilka razy w wakacje pisząc na fb z 'bratnią duszą' -nakrywałem się kocem na banię i siedziałem jak jaka buka ;p
W Radzyniu, jako że nie ma ruchu poleciałem obwodnicą, gdzie jest zakaz dla rowerów, bryczek i czegoś jeszcze, a na tych kilku km obwodnicy wyminął mnie tylko 1 tir.

Na takie jazdy -chyba tak samo jak klucze czy dętkę, będę brał ręcznik, bo z brody można było wyżymać ;D W Radzyniu mgła potęguje się. O 4 zaczyna się regularny ruch i już tylko polskie tiry.
Lampka na 1kpl baterii(6xAA) nie najgorzej jeszcze świeci spróbuje- 2go kpl nie ruszać(i nie wykorzystałem go ostatecznie, no za Siemiatyczami z drodze powrotnej użyłem z banku 1 paluszka do mp3'ki)
Za Radzyniem mgła zaczyna opadać i zaraz pewnie ubrania bd całe mokre -w p/deszczówce bd za gorąco, więc zostaje ona w sakwie. 

lekka mgła w Borkach

Czym bliżej kocka tym większy ruch, mgła jakiej wcześniej nie było i ktoś może w czas mnie nie zauważyć, więc spadam max do zewnętrznej. Palce u nóg marzną  dopiero w Kocku, więc nie ma co zmieniać wkładek. Zakładam, że przyczyną jest wilgoć(i tak było -filcowe wkładki, pełniące rolę izolacji blachy spd po zajechaniu do dziadków były wilgotne)


sorka za fotki tej jakości, ale jakbym zatrzymywał rower na każde foto to jechałbym dzień dłużej ;p ;]

W większości miasteczek latarnie są wyłączone -fajnie byłoby, gdyby ustawa nakazywała np wyłączenie ich w godzinach 23-4. Niby krótko, a jakie oszczędności. Nikt normalny o tej porze nie chodzi/jeździ, a jak musi to musi mieć własne światła.
O 5.20 zaczyna robić się jaśniej, powerbank po 8h jazdy ledwo cipi, ale znaki jeszcze na 300m 'poraża'
godz 5.40 -jeśli sarny pasłyby się byłoby je widać, a 5min później jestem w Sobieszynie

przed 5 zaczynają się pierwsze kwiki ptaków, a ja wpadam w filnalną gminę


... i wioskę dziadków

Średnia na ten moment to 24,3, a temperatury w zakresie 3.2 /4.3*C
Nie wiem jak je te 204km wpadły przy 4 postojach... każdy <5min, bo zaraz stygłem 'jak filiżanka z herbatą' na dworze na ten przykład.
Zajechałem do dziadków, 4 psy mnie poznały i zaraz się 'zamkły', dziadkowie śpią, więc jem pomarańczę ze stołu i kładę się spać. Babcia widząc mnie nie wiadomo skąd doznaje lekkiego szoku ;] Po 'wyspaniu się' gadam z dziadkami, chrzestnym, który 'wpadł z remontem', jem śniadanie, idę po zakupy, następnie do prababci i wujaszka, na obiad do dziadków i o 11.58 jestem z powrotem na rowerze. 
Btw o 10 wsiadłem na Gazelkę(nie wpinałem licznika) do prababci -pierwsze wejście na rower i 'dupsztal' nie boli, tylko jakoś tak dziwnie, bo wszystko widać, a nie jak nocą że patrzę tylko przed siebie.

Ruch dużo większy niż nocą, spałem  w sumie 2.5h, nogi dość nie tęgie, ale może w trasie się rozjadą. Pogoda deczko pochmurna. Znów łapie mnie zgaga(potęguje to zapewne pozycja jak z XC, a nie typowo trekingowa) ale babcia dała Manti -zobaczymy co to warte (okazało się, że 'gunwo' warte).
Na dzień dobry 6% podjazd 'Dębowa góra' -może nie wielki, ale jak kto na Podlasiu mieszka... Pokonuje go bez wysiłkowo, na przełożeniu 1:4 -siły bd jeszcze potrzebne.
Na licznik wbija 7.5°C, więc zdejmuję rękawiczki i kondomy z spdów. Do Kocka wiatr z 7-8 potem boczny.



Międzyrzec coraz bliżej, więcej słońca, a traciłem już nadzieję że nie poświeci nawet pół godziny.

Przerwa przed Międzyrzecem na kanapkę, jogurt , rozluźnienie nóg i urynację. 



Przed Międzyrzecem odbijam na miasto -jako że jest zakaz i nie złamię go jak w tamtą stronę i lecę chodnikiem na przejazd 


Za Międzyrzecem słonce znika ;/ 


Śnieg dawno nie padał, a całkiem sporo go jeszcze zalega po rowach -tu akurat niewielkie złogi. W nocy 'widziałem' kilka zasp ale nie chciałem uwierzyć, że to jeszcze może być śnieg -na wiele cieplejszej Lubelszczyźnie ... ?
Od Międzyrzeca wiatr siecze z 10-1,1 więc średnia spada


fotka z wsi Mszanna -średnia spada



fotka dysta -stan na Łosice

Na liczniku 316km -nogi zdychają. Z taką czy inną średnią dojechać muszę -nie ma bata że nie! Dupsko co chwila idzie w górę to jakoś dyst ogarnia, ale łydy...  napięte, twarde jak skala.
Postój w zaprzyjaźnionym sklepie w Sarnakach po food i celem założenia ocieplaczy i lampki, bo zaczyna zmierzchać. 
O 17.10 w powietrzu czuć wilgoć i temp spada do 5,5*C. Mimo że jest cieplej o 1° powietrze jest mroźniejsze niż nocą -bd mroźna noc(i w Łapach pod koniec trasy spadło do -0,2*C)

Zjeżdżając z 10% górki za Sarnakami goni mnie rolnik pędząc 40/h, Z górki mnie nie dogonił, ale na prostej jak tylko mnie wyprzedził wjechałem w jego tor powietrzny by zyskać na prędkości. Zimno już mi nie było, więc wyciągnąłem linkę, którą miałem na taką właśnie okazję (za tirem tego bym z całą pewnością nie zastosował -skrajnie rozbieżne prędkości ;p a z resztą 'tir lepiej mnie zaciąga') i podczepiłem się do UMYTEGO rozrzutnika i ciągnąłem się tak do ronda przed Siemiatyczami, czyli nie więcej niż 5km -świetna sprawa. Jakby kto nie ogarnął:
-lewa ręka robiła foto
-prawa kierowała, a palce były na klamce
- a co 3mało linkę? ->> zgadnij <<

W Siemiatyczach palę światła, a temp osiąga 4.1° Korci mnie polecieć lepszą drogą -byłoby 20km więcej, ale w 24h tripa się nie zmieszczę, bo mam wciąż pod wiatr. Za Siemiatyczami gdzieś w polu przerwa na zmianę baterii i znalezienie mp3 w sakwie, po nocy.
Jedzenia i picia idzie jakoś więcej niż w nocy -pewnie regeneracja utraconych kcal, drugie manti z lekka uratowało mi życie, ale jak coś w aptece  bd szukał czego innego. Za Siemiatyczami coś mnie uskrzydliło, ból łydek znikł -to chyba myśl o gorącym prysznicu i kąpieli :D
Piszę te notatki na bieżąco kątem oka patrząc na biały pas na poboczu :) W Dziadkowicach ustawiła się 3cia psiarnia jaką po drodze widziałem i to każda w takim miejscu gdzie jeszcze jej nie widziałem -taka wiedza z pewnością mi się przyda ;]


Niby jest tylko połówka księżyca i gwiazdy, a świecą jak głupie, że prawie można szukać czegoś w torbie na kierownicy za sprawą ich światła. Za 
Za Popławami zaczyna się droga, gdzie 1cm błąd może kosztować kupno nowej obręczy i twarzy :)
2km przed wsią Puchały po mojej lewej, 3m od koła, biegnie lis. W sumie na całej trasie podziewałem się zobaczenia większej ilości zwierząt, a tu tylko 2x lis.

Brańsk i 0,5°C 376 na liczniku, mgła na moście, której nie złapałem na foto, których większość i tak jest marnej jakości jako że nie chciało mi się stopować 'ciężkiego sprzętu' (Gazelki ;p)
Za Brańskiem wietrze uszy, bo prawie zakisły -prawie przez cały czas siedziały na nich słuchawki, a zdejmowałem je tylko w sklepie i przy urynacji.
Taka trasa, a Gazelle ciągle odwdzięcza się za dbanie o nią i nie sprawia ani jednej niespodzianki na trasie -w domu aż ją pogłaskałem ;p -a weź i łataj koło(to akurat od niej nie zależne) czy grzeb się za kluczami po nocy.
Do Łap prowadzi mnie Wielki Wóz, który dziś widać doskonale.
Nie mam pojęcia jakie średnie osiąga się na takich dystach, ale jechałem ile miałem sił -i fiz i psych-  miejscami oszczędzając je na zaś, ale najgorzej chyba nie wyszło choć do takiego MRDP nie nadałbym się z pewnością.

Jeśli wakacyjna wyprawa na Chorwację nie wypali, to poszukuję towarzystwa na trasę MRDP.

Zrobię z tej trasy wyprawę dookoła Polski. Jeśli nie znajdę kompanii pojadę i sam tylko w kimś z pewnością było by świetna zabawa a tak samemu to tylko pędzenie jak to na Mazurach gdzie średnia przez 5dni wyszła 159km/dzień ;/


foto zamazane palcem, ale to ost gmina przed Łapami, a jest 20.09 obecnie

W Łapach 0.0° a mówiłem, że bd mróz czując go już w Siemiatyczach(w Wólce Pietkowskiej na licznik wpada -0,2*C)
Wycieczka się kończy, płuca nie bolą, nogi w miarę ogarniają, ale tyłek coraz ciężej usadzić żeby było mu wygodnie :)
Sorka za takie prywatne wyrażone w słowach odczucia, ale pisze ten blog żeby kiedyś móc wrócić do tego wpisu i znać każdy szczegół wyprawy, bo tak to zakategoryzuję, skoro spakowałem m.in zapasowe skarpety, bluzę a nawet wkładkę do buta :D

Ponownie doświadczyłem, że ból i zrezygnowanie nachodzą falami i przechodzą -także nie można dać się złamać tylko kontynuować mimo wszystko!
Było ciężko ale warto! Może to porównanie nie na miejscu, ale przypomniało mi się jak "mali chłopcy opuszczali domy jako dzieci, a wracali jako mężczyźni"(sparta) Nie przybyło mi męskości po tej wyprawie -że tak się wyrażę, ale jeszcze mocniej doświadczyłem, że tak naprawdę sami stawiamy sobie ograniczenia, wmawiając co ma się udać, a co nie nie podejmując przeważnie nawet próby a WYSTARCZY TYLKO CHCIEĆ.

O 20.35 jestem w piwnicy, także ponad pół godz przed upływem 24h limitu na wycieczkę.

Eranis -spóźnione NAJLEPSZEGO z okazji dnia kobiet ;) zdrowia przede wszystkim do kręcenia kolejnych rekordów ;p





6h to przez ograniczenia jakie stawia mi licznik(po 10h jazdy zaczął migać i liczyć 'od nowa') Dobrze, że choć -16*C w styczniu wychwycił a nie jak bikemate, który na -10 zastopował ;p

temp: do 3.2 /4.3 i z 9,7 /-0,2*C
track


suche dane:
76.50 km 20.00 off-road
03:24 h 22.50 AVG:
V-max:42.00 km/h
temp:9.0
przewyższenia:300 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 2574 kcal
dosiadałem: Pająk

mega-błotne okolice Kazimierza

Niedziela, 10 listopada 2013 · dodano: 11.11.2013 | Komentarze 4

Na zewnątrz po nocnym i porannym deszczu zimno, bo 9* ale słońce jest to i trasa, choć błotna musi być. Znów na Moszczankę po Sebastiana, gdzie dołączył do nas choć tylko na kilkanaście km z powodu choroby Piotrek. 'Polecielim' po szosie, później ścieżką przy torach i puławskich Azotach, gdzie pogoda była niepewna.



W Puławach polecieliśmy w stronę Kazika: wąwozami, podjazdami, karkołomnymi zjazdami, gdzie 2,25"NN z 2atm powietrza boksowały i ślizgały się oblepione 'błockiem'. W tych warunkach w kasku czułem się pewniej, nie zaliczyliśmy żadnej gleby, ale koła boksowały na podjazdach tylko świst -w sumei nic dziwnego -te lessowe gleby w połączeniu z deszczem sporządziła rowerom maskę błotną...








Wzbiliśmy się na wyżyny, postój na mini-posiłek i ukazuje się nieciekawy widok


Wylecieliśmy na Wronów i po trasie na Żyrzyn jeszcze ciekawiej



Na ostatnich 20km błoto odpadło tylko z kół, reszta jak najbardziej została...


i pojechała do Łap, bo po co brać się 2x za czyszczenie bike'a.


Choć w weekend chyba strzelę coś podobnego, więc umyję tylko to, co uprzykrza jazdę np zapchane błotem przerzutki, lub wcinający się na podjazdach łańcuch.
Co do zawiechy, to po dokręceniu jest o niebo lepiej.


temp 9 /7*C

suche dane:
73.80 km 31.40 off-road
03:15 h 22.71 AVG:
V-max:49.00 km/h
temp:15.0
przewyższenia:250 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 2355 kcal
dosiadałem: Pająk

Terenowo pod Puławami

Sobota, 9 listopada 2013 · dodano: 11.11.2013 | Komentarze 0

Rano robota w lesie do 11.30 i przed 13 meeting w Moszczance z Sebastianem. Dojechać do niego nie było lekko bo wiatr dawał jak nie z 9 to z 11. Później przeprawa przez DK17 też nie poszła gładko, choć w sumie na powrocie postałem dłużej. Dojechałem i pojechaliśmy w stronę Puław choć nie wiem gdzie byłem to wiem jedno, że było świetnie. Las, liście, kałuże, błoto, błotniki, NobbyNice i nawet kask na bani, bo na ostatniej terenowej przeprawiew okolicach Kazimierza Dln z Sebkiem poleciałem przez kierownicę a dziś założyłem, że bd hardcore kosztem zdrowia, które jednak udało mi się zachować.
Spider wczoraj na dachu corolki przeszedł niezłą myjnie i dziś w terenie zaczął coś pierdzieć jakby pękała rama. Zatrzymaliśmy się, sprawdziliśmy ale nic nie widać. Zakładam, że poluzowała się śruba główna od zawiasu, bo stwierdziłem, że jeśli ma pękać niech pęka blisko domu a nie na dłuższym tripie. Nie oszczędzałem na dołkach, dobiłem kilkaX damper i nic, o-ring siedzi na końcu tłoka a rama cała. Jeśli to nie śruba, to za cienka śruba przelotowa –ew dotoczę nową i bd ok., choć dokręcenie i kontra powinna załatwić sprawę.
Po trasie zaczęło delikatnie mżyć, ale nie ma co i trzeba grzać dalej. Trip zakończyłem przed 16 z kockiej odbijając jeszcze w las zamiast na Ułęż i poleciałem 32/h po bandzie w stronę Ławecznego.
Jeśli jutro nie bd padało to szykuje się coś większego do kręcenia.

Temp 15 /13*C

suche dane:
105.92 km 3.00 off-road
04:01 h 26.37 AVG:
V-max:49.00 km/h
temp:16.2
przewyższenia:600 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 3284 kcal
dosiadałem: Gazella

Kazimierz Dln na Dęblin

Sobota, 7 września 2013 · dodano: 07.09.2013 | Komentarze 0

Nie mogłem usiedzieć już w domu i porwało mnie na Kazik. Przez Baranów tym razem na Puławy między TIRami, potem przez Bohotnicę i Kazik. Tam Wczołgałem się z rowerem na Górę 3 Krzyży-patrzyli jak na czuba hehe- i powrót. Kocie łby czaiły się wszędzie na 1,5 calową oponę -Spiderem bym przez to przeleciał 50/h między stadem turystów. Potem wałem wzdłuż Wisły do samych Puław do mostu i dalej na Dęblin [801], pozwiedzałem rowerem trochę miasto i trzeba było wracać bo zimno a na mnie tylko bezrękawnik ;/ Jazda całkiem OK, trochę wiatru, przewyższeń a siodełko powinno być OK na Mazury.
Foto wstawię ze stałego łącza, bo w tel i tak już prędkość obcięli po przekroczeniu 300mb.
widok z góry



temp 16,2/29,1*C
Kategoria <100km, Lubelskie, szosa


suche dane:
63.36 km 0.00 off-road
02:06 h 30.17 AVG:
V-max:58.50 km/h
temp:13.8
przewyższenia:400 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 1709 kcal
dosiadałem: Gazella

po kostkę do gitarrry

Czwartek, 5 września 2013 · dodano: 05.09.2013 | Komentarze 0

Do wujaszka do Puław po kostkę, bo przywiózł mi gitarę a 'palcyma' nie da się wszystkiego wybrzmieć. Przez Sarny do [17] potem na Żyrzyn i na wjeździe do Puław średnia 31,0/h ale potem miasto i cóż ;/ U wujaszka godzinka i wyjazd po 19 a nie miałem latarenki i dupka. Do Żyrzyna dociągnąłem a potem po omacku i zaliczyłem kilka dziur ;/ na szczęście w kołach 4atm bo pod sakwy naładowałem aż tyle. Z 3setki jak się okazało nici po raz enty w tym sezonie ;/
Zmarzłem po witach i tyle.

temp 13,8/21*C
Kategoria <100km, Lubelskie, szosa