avatar Blog gryzmoli RamzyY z metropolii Łapy. Przejechałem z BS 82898.00 km z czego 9227.83 off-road.
Zazwyczaj jeżdżę Vśr 1km/2'

-->ŻYCIE BEZ ROWERU POWODUJE RAKA I CHOROBY SERCA<--
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
w 2010r licznikowo wyszło 2018km LEVELem A2

<<- RowerowI ->>


Odwiedzone gminy

free counters



ArchiwuM X

Wpisy archiwalne w kategorii

Pieniński PN

Dystans całkowity:343.20 km (w terenie 58.60 km; 17.07%)
Czas w ruchu:20:24
Średnia prędkość:16.82 km/h
Maksymalna prędkość:78.90 km/h
Suma podjazdów:13197 m
Maks. tętno maksymalne:179 (95 %)
Maks. tętno średnie:129 (68 %)
Suma kalorii:15696 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:57.20 km i 3h 24m
Więcej statystyk
suche dane:
35.20 km 20.00 off-road
02:51 h 12.35 AVG:
V-max:52.20 km/h
temp:22.0
przewyższenia:1500 m
HR max:176 ( 94%)
HR avg:127 ( 67%)
tłuszczyk: 2141 kcal
dosiadałem: el compañero

Na najwyższy szczyt Pienin rowerem, Polanica, i Homole

Piątek, 7 września 2012 · dodano: 09.09.2012 | Komentarze 0

Rano leniwa pobudka z planem na wałęsanie się po okolicy szosą i DDR. Wpadłem z Przemkiem na pomysł, aby uderzyć na Polanicę i później trasą(którąś kiedyś podobno jechała Skandia Lang’a) Skandii skierować się niebieskim szlakiem na górę Wysoka(najwyższy szczyt pasma Pienin) zakończyć w wąwozie Homole.
Wyjazd po 11, przyjazd 18.30 -a miał być tylko lans po Szczawnicy ;D
Podejście pod Polanicę nie było takie lajtowe, puls skakał do PZ, Diadorki miejscami ślizgały się po zbitym piachu pod kontem miejscami 40stopni,

ale jakoś się udało

i widok wynagrodził wysiłki

Chwilę później zjazd przez lasy i doły(Przemek wymiata na swoim ATB)

by wyjechać na hale


Jakiś czas później –po wieeelkich trudach- zdobyć Wysoką

Po wejściu na Wysoką kobitka zapytała nas: „Wy jakieś rekordy bijecie??”, 2 ludzi zaczęło cykać nam fotki telefonami ;D –nie często grupka psycholi targa rowery na Wysoką.
&feature=youtu.be
Paweł po licznych regulacjach z mojej strony(tylny hampel, tylna zmieniarka oraz recon) wreszcie mógł w pełni cieszyć się z tygodniowego roweru

Zjeżdżając niebieskim szlakiem od Wysokiej po halach do Homoli i puszczając klamkę na max 3 sec osiągało się kosmiczne prędkości. Jedna taka prędkość spowodowała, że Przemek który wcześniej nagrywał nasz miniDH
Przed Homolami nie obyło się bez manewrowania pomiędzy kamieniami, owczymi bobkami i kałużami przecinając strumyki.

&feature=youtu.be
W Homolach przy Kamiennych Księgach Przemek dumnie pręży się na swym 20kg rumaku ;) Po rekonstrukcji więzadła kolanowego, miesięcznym kręceniu dawał po górach jak maratończyk.


Sporo Homoli udało mi się przejechać, jednakże na schodach mógłbym nie zdążyć z wypięciem się i zjechać na noszach ;/

Spotkaliśmy 2 ziomków na AM(RS Pike U-Turn) i XC Trance(Fox). Widząc ramę Giant’a zagadałem o Maestro, pobujałem się na ramce –żałuję, że nie skorzystałem z możliwości śmignięcia się kawałek po górach. Chłopaki jednogłośnie utwierdzili mnie, że Maestro i patentowany –nie te co teraz- 4ro zawias to najlepsze systemy. Utwierdziłem się więc w zakupie Anthem’a. Narzekali też na Fox’a chwaląc dual air’a w Rebie –szkoda tylko że znów wypluła 2cm motula(zaczynam się rozglądać za mikroskopijną uszczelką pod gate’a) Po dłuższej pogawędce poczułem dreszcze(14 stopni i koszulka), lecz kontynuowaliśmy gadkę do wyczerpania interesujących mnie aktualnie tematów.
Od wyjazdu na asfalt w Jaworkach do Krościenka poprawiłem średnią o 3.5km nie spadając poniżej 30 km/h. W domu woda po myciu twarzy była brązowawa –co jednoznacznie wskazuje na to, że zabawa była pierwsza klasa na szosowych oponkach ;)
Jutro 10+h za kółkiem, więc trzeba się wyspać co bo dowieźć towarzystwo(i rowery ;p) bezpiecznie do domu.
Irek(javor) , Przemek i Paweł –dzięki za najlepszy wypad w góry ever!! Jeśli Was nie zniechęciłem to obowiązkowa powtórka za rok -już na innym paśmie.

suche dane:
52.60 km 32.60 off-road
04:14 h 12.43 AVG:
V-max:65.00 km/h
temp:
przewyższenia:2000 m
HR max:173 ( 92%)
HR avg:129 ( 68%)
tłuszczyk: 3185 kcal
dosiadałem: el compañero

Na Lubań rowerem -Gorce na Race King 2.0

Środa, 5 września 2012 · dodano: 09.09.2012 | Komentarze 2

NN przejechały całą Polskę, a w przeddzień terenowej jazdy okazało się, że nie mam drugiej dętki 1,9-2.5" do Nobby Niców 2.3” i trzeba gibać na szosówkach ;D W poniedziałek okazało się jeszcze, że wraz z brudnym łańcuchem na biurku została spinka. Dobrze, że pod tyłkiem wożę zapas.
Asfaltowym podjazdem +20% za Ochotnicą Dolną, gdzie puls osiągał wartości maksymalne. Po wspinaczce z rowerem złapanym za sztycę i lewy grip w SPD chodzi się świetnie(twarda podeszwa, wyraźny bieżnik)lecz miejscami przydałyby się kolce/kołki.
Wszyscy z zaciętością pchają maszyny ku szczytowi.

Hamulce zatrzymują koło w dowolnym momencie –czasem gorzej z zatrzymaniem bike’a. Miejscami nagle(nie jeździłem zbyt wolno –uczyłem się techniki zjazdu, choć nie obniżyłem sztycy ;/) wyskakujące kamienie, korzenie i skały

-cud że jestem w jednym kawałku, bo takie zjazdy widziałem tylko na YouTube (dla gości z Podlasia nie jest to szarą codziennością). Większość podjazdów podjeżdżam-nie podchodzę. W górach Reba na prawdę pokazuje co potrafi: przed oczami pojawia się kamień, korzeń

które po kilku km nie przyspieszają już tak akcji serca ;D gdyż Reba i 4link świetnie wybierają co trzeba. Przy 35 w terenie wjechałem w zajefajnie mulistą kałużę- o dziwo przekładając wcześniej ciężar na tylne koło obyło się bez lotu nad kierownicą ;D
Rzadko spotykało się oznaczenia –nie to co na Giewont: co kilkadziesiąt metrów ;x

Zgubiliśmy nasz szlak od Ochotnicy Dolnej, więc kombinowaliśmy podejście czerwonym, ‘’rowerowym’’ szlakiem zaczynającym się od Krośnicy, którym szedłem jakiś miesiąc wcześniej. Tam nie ma mowy o zjeździe, a co dopiero o szlaku rowerowym!!!!

Na górze tankowanie wody

i dalej przez ostatnie 30m po korzeniach pod kątem 45?stopni (na górze –nad tylnym błotnikiem Irek)

Na wyższym szczycie Lubania rozbicie tymczasowego obozu

oraz obiad mistrzów


Jakiś czas po zjeździe z góry zgubiliśmy szlak –Przemek nawet zadzwonił do GOPR’u by dopytać o szlak, którym schodzi się przez Marszałek do Krościenka za kościołem. Schodziłem nim miesiąc wcześniej, ale na rowerze w górach czas szybciej leci niż z buta i przegapiłem któryś z nielicznych oznaczeń na drzewie). Zaczął się hardcore…



Zjazd ze szczytu -m666 śmierdzą, ale dają z siebie wszystko nawet przy 44km/h ;D Radiatory dłużej trzymają ciepło niż tarcza, a gdyby było więcej takich zjazdów pod rząd to płyn raczej by się zagotował, zapowietrzając system ;/ Same zaciski także nie pozostały zimne ;D
Nie żałuję ani jednej z 630złotówek wydanych na te hample!!

Jak wspominałem zagubiliśmy się z czerwonego szlaku i prowadziliśmy rowery ponad godziną takim czymś:

przeklinając co się da ;) (z perspektywy czasu wszyscy wspominają to z uśmiechem)
Spotkani ziomkowie od ścinki drzew powiedzieli, że tu szlaku nie ma i za 2km rozpoczyna się droga. Kiedy wpadliśmy z Przemkiem na asfalt to opony raz dwa uległy oczyszczeniu -szkoda, że tylko opony,


W Tylmanowej ku naszym uśmiechom ukazało się coś takiego:

Były i padoły, i potoki ale przede wszystkim MIAZGA!! :D
W SPD po kamieniach schodziło się elegancko. RK spisywały się całkiem dobrze jak na swój bieżnik, stopień zużycia przy ciśnieniu 2.6atm.
Rower cały w kurzu i błocie, ale powtórzyłbym to za rok albo i jutro. Zastanawiałem się, czy chłopaki mnie któregoś pięknego dnia nie zlinczują za te trasy ;p
W domu byliśmy około 19. Po wszystkim balety przy grillu przy szaszłykach i poczciwychbronxach, które przerwała -na chwilę- burza zabierając prąd, ale od czego są latarki ;D

suche dane:
109.80 km 0.00 off-road
04:48 h 22.88 AVG:
V-max:78.90 km/h
temp:23.0
przewyższenia:1260 m
HR max:179 ( 95%)
HR avg:127 ( 67%)
tłuszczyk: 3489 kcal
dosiadałem: el compañero

Dookoła Czorsztyna, Rzepiska, Biała Woda i powrót w nocy

Wtorek, 4 września 2012 · dodano: 04.09.2012 | Komentarze 0

Jako, że przyjechaliśmy na kwaterę przed 21 po licznych przygodach:
-flak u Przemka: dętki AV użyczyłem, ale bez wentyla haha -dobrze, że gość miał ;D
-u Pawła -Przemka brata- w nowej A7 klocki schodzą się blisko i hamują o tarczę, więc postój co chwila i kombinowanie -to rozpychanie klocków, to przestawianie szpilki, to kombinowanie z ustawieniem zacisku,
a jutro mamy do pokonania Lubań(GPN) -podejście z rowerami na plecach- to trzeba zbierać siły, bo z rana jeszcze zmienianie opon(zmieniam na NN), kombinowanie z dyskiem u Pawła i łatanie dętki Przemka.
Dziś kilka podjazdów od 7 do 15%, Vmax 78,8km/h w wiosce -byłby lepszy gdyby nie gość z vana, przed którym hamowałem oraz kilka innych ciekawych ekscesów. Powrót z lampkami- 1600lm Irka dawała jak osobówka, przy której moja 4setka bladła ;D

ciekawy stojak w Czerwonym Klasztorze -nie gnie dysków


suche dane:
72.20 km 2.00 off-road
04:13 h 17.12 AVG:
V-max:72.40 km/h
temp:30.0
przewyższenia:4891 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 3238 kcal
dosiadałem: el compañero

Słowacja i ucieczka przed sztormem(Pieniny dzień IV)

Czwartek, 19 lipca 2012 · dodano: 19.07.2012 | Komentarze 6


Foto w hełmie ;/ by Zuźka
Krościenko(wyjazd ok 10) -> Szczawnica

foty z przełomu Dunajca -jeszcze w Polsce

i Słowacja -> Leśnica

Nie mam pojęcia skąd ta skaza na foto ;/
Po pokonaniu 12% podjazdu czekałem na dziewczyny i pocykałem fotki. Pojechałem też off-roadowo po łące zobaczyć Tatry. Dziewczyny dojechały i zrobiliśmy brake na obiad


…czyli wiezione z kwatery mleko i musli ;)
Dodatkowo przestał działać licznik, a szykował się życiowy VMax(siostra mówiła, że kiedy ją wyprzedzałem wydawało się jej, że to samochód :D. Podczas obiadu mistrzów usłyszałem znajomy głos, który wydaje opona podczas spuszczania powietrza. Po zjedzeniu okazało się, że poszła dętka(musiałem zjeżdżając po łące najechać na drut kolczasty, bo w oponie niczego ni znalazłem).

Chociaż raz przydała się dętka i łyżki ;D bo poręczna pompka dobra była tylko do dopompowywania, więc nie męczyłem się i podjechałem do Słowaka, który miał kompresor w bagażniku. Przy okazji dowiedziałem się, że do nowych samochodów nie dodają koła zapasowego, tylko kompresów i mleczko, po którego zastosowaniu nie można przekraczać 90km/h.
Licznik naprawiony, ale dopiero po górce-wina przesuniętego czujnika na goleni ;/

W tle Tatry

Hamulce m666 są bezbłędne(w tle znów Tatry)

Na 3km 12% zjeździe ogarnęły każdy zakręt(w każdym przypadku nie ogarnięcia śmierć kliniczna ;D). Po dojechaniu do Wielkiego Lipnika(chyba jakoś tak brzmiało by po polsku) radiatory –nie tarcze- pieką w opuszki :) -także przez końcowe hamowanie przed siostrą.
Wielki Lipnik -> Haligovce -> Czerwony Klasztor

Sromowce Niżne –foto z mostu na tle Trzech Koron)
-> Sromowce Niżne i powrót znów na Słowację przez ten sam most po zakupach-trzeba wspierać polski kapitał :)
Majere -> Stara Wieś(granica i zdjęcie tego kagańca z głowy -gdyby nie grzał w łepetynę na podjazdach byłby prawie nie odczuwalny) -> Łapsze Niżne -> Niedzica Zamek(pod dość silny wiatr, który nagle wzmógł się od zapory +serpentyny pod górę) -> Falsztyn,

2xfoto z wyjazdu z Falsztyn-nawet taki zjazd psuł wiatr wyrywający kierownicę,

Rozpoczęła się zacięta walka, jaką przeżyłem po raz pierwszy w życiu. Nie dość, że musiałem nachylić się do wiatru i mieć zęby na kierownicy, to żeby jechać z takiej góry musiałem jeszcze pedałować walcząc o każdy metr drogi oraz żeby nie znaleźć się w rowie( gwiżdżące paski w plecaku i linki przerzutek dodawały powagi sytuacji :) Na trasie Doktorce-Suraż przy porywach wiatru <60km/h kilka miesięcy temu nie umywają się do tego, z czym mieliśmy do czynienia dziś) -> Frydman -> Dębno(wiatr już mniejszy) -> Maniowy -> Mizerna -> Kluszkowce(ucieczka z mokrymi akcentami) -> Krośnica -> Grywałd -> Krościenko(o 17nastej zaczęło walić grubymi kroplami, gdy zajechałem na speedzie, żeby buty spd znów nie zmokły. Po przyjeździe rozpętało się na dobre: błyska, grzmi,, leje, przygasa światło i pojawiają się zakłócenia w TV przy oglądaniu Rancza ;/

Tak mnie suszy ze poszły 3 miski musli z zimnym mlekiem -może dlatego, że wykorzystałem dziś wszystkie możliwe blaty i koronki ;)
Przewyższeń było dużo, ale nie aż tyle, ile pokazało gpsies.com ;/ choć trasę wypunktowałem w miarę dokładnie. Po poniedziałkowym przemoczeniu(kto oglądał końcówkę TDP w poniedziałek to ma pogląd na to, w jakich warunkach jechaliśmy) łańcuch wytarłem i posmarowałem olejem do silnika, bo nie shakeowałem go, żeby użyć Rohoff’a. Skutkiem było to, że łańcuch jak i cały napęd był czarny ;/ ale nic nie szumiało ani nie trzeszczało ;)

filmik z okolic Kluszkowic z burzą, która goniła nas co skończyło się na tym, że jechałem 72km/h w foliowej pelerynie przeciwdeszczowej –wyglądałem jak balon ;p


suche dane:
39.80 km 0.00 off-road
02:13 h 17.95 AVG:
V-max:44.10 km/h
temp:22.0
przewyższenia:1663 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 2142 kcal
dosiadałem: el compañero

trip do Biedronki(Pieniny dzień III)

Środa, 18 lipca 2012 · dodano: 18.07.2012 | Komentarze 0

Do Biedronki po Mleczny Start dla Natalki(cudem wyciągnąłem ją na rower)

i Muesli dla mnie ;) (przy okazji nowe gminy)
A po drodze wizyta u mechanika po nasadową 14nastkę -siostrze odpadała korba, a moje kombinerki na niedługo się zdawały.
Dziś zdobyty Lubań 1206m n.p.m. (jak na Pieniny całkiem spoko) tym bardziej, że po okrutnym błocie po nieuczęszczanym szlaku. Wczoraj za to zdobyta Sokolica i Trzy Korony idąc 4h w nieustannym deszczu. Dla widoków było warto!
Jutro rowerowy dzień(może będzie lepsza pogoda)więc będzie więcej km -w kołach tym razem- po Słowacji.
BTW trzeci dzień marznę i nie jestem chory -cudowne działanie cebuli ;> :)


suche dane:
33.60 km 4.00 off-road
02:05 h 16.13 AVG:
V-max:43.30 km/h
temp:17.0
przewyższenia:1883 m
HR max: (%)
HR avg: (%)
tłuszczyk: 1501 kcal
dosiadałem: el compañero

tylko majtki ostały się suche ;)

Poniedziałek, 16 lipca 2012 · dodano: 16.07.2012 | Komentarze 0

Wyjazd o 5 z Sobieszyna, Krościenko powitało nas o 12.

Widok zza okna kwatery

W Krościenku niemiła niespodzianka -zakaz wstępu na teren Pienińskiego PN rowerom!!
Zaraz po obiedzie wyjazd na rowerach w lekkim deszczu. Później zrobiło się zbyt ciepło na rowerową bluzę, jednak była w niej dętka i telefon więc nie mogłem jej zdjąć.

W okolicy Białej Wody. Zjazd był obłędny ;D

Co chwila przewijały się chmury, które przyczyniły się w końcu do ulewy ;)
Zaczęło od dużych kropli, więc po krótkiej konsultacji pojechaliśmy na żywioł.

Zmarznięci i przemoknięci zajechaliśmy po spożywkę do ulubionego sklepu.
Jedno muszę docenić -nowe hamulce sprawują się rewelacyjnie. Wczoraj jeżdżąc z Sebkiem starałem się dotrzeć do końca przedni i jak wcześniej do blokady koła potrzeba było 'rozgrzania hamulca' kilkoma mocniejszymi akcentami tak teraz wyjeżdżając z pod kwatery koło zablokowałem natychmiast. Po zamoczeniu klocków koła blokowałem jednym palcem -tylko metaliki!! ;D

Jeśli deszcz nie pozwoli jeździć w pogotowiu jest gitarra ;)
Tour de Pologne także jechali w takich warunkach i także zmokli ;D
Teraz za oknem siwo -znów ulewa ;p
Nieduży kilometraż, a przewyższenia nie banalne...(w porównaniu z Podlasiem, czy Lubelskim)